Z Cyklu: Rozmowy z ciekawym człowiekiem.
OSOBY:
R – Redaktor
L – Leśnik
R – Witam Państwa w kolejnym programie z cyklu Rozmowy Z
Ciekawym Człowiekiem. Dzisiaj, specjalnie dla Państwa, zaprosiliśmy do studia
pana Józefa Świerka, znanego i cenionego leśnika. Proszę Państwa o serdeczne
powitanie naszego gościa.
Zrywa się burza oklasków. Józef Świerk nie pojawia się
jednak w studiu.
R – Hmm... dziwne... przecież rozmawialiśmy w garderobie...
L – Jestem, jestem...
R (zdziwiony, rozgląda się wokół) – Ale gdzie?
L – Z tyłu, za Panem
R – Ło żesz ku... aleś mnie Pan wystraszył, Panie Józefie...
i co pan ma na sobie?
L (wstając z podłogi) – To plandeka maskująca „Ścióła 2012”,
rewelacyjna w terenie, w przysuskich lasach czaiłem się pięć dni na Coronella
austriaca...
R – Na jakiego Austriaka się pan czaił???
L – Nie na Austriaka, tylko na węża... wąż to taka długa
glista z pyszczkiem...
R – Panie, ja wiem co to jest wąż... ale myślałem, że Pan
się na Austriaka czaił... przez chwilę nawet myślałem, ze na małego Austriaka...
i to jeszcze na pokojowego malarza...
L – Jakiego malarza??? Na węża się czaiłem... na Coronella
Aust...
R – Austriaka... wiem
L – No właśnie, zarzuciłem „Ściółę” na siebie i tak
zamaskowany przez pięć dni leżałem pod brzózką.
R – I obiekt pańskich westchnień przypełzł?
L – Nie...
R – To słabo był Pan jednak zamaskowany...
L – Zamaskowany byłem dobrze, „Ścióła” to rewelacyjna ochrona, ani grzybiarze, ani jagodziarki mnie nie zauważyli, nawet harcerze przeszli po mnie dwa razy, a jeden to nawet chciał wbić we mnie proporczyk...
L – Zamaskowany byłem dobrze, „Ścióła” to rewelacyjna ochrona, ani grzybiarze, ani jagodziarki mnie nie zauważyli, nawet harcerze przeszli po mnie dwa razy, a jeden to nawet chciał wbić we mnie proporczyk...
R – To skoro był Pan aż tak zakonspirowany, to wąż też by Pana nie zauważył...
L – Wyniuchał mnie!
R – Nosem?
L – Nie, językiem... o tak (pokazuje)
R - ... To ... ciekawa opowieść, ale może wrócimy do
przewodniego tematu naszej rozmowy, czyli do Pana... jak to się stało, że
został Pan leśnikiem?
L – Mój pradziadek był leśnikiem, mój dziadek był leśnikiem,
mój ojciec...
R - ... był leśnikiem?
L – Nie, tatuś tańczył na rurze w klubie dla gejów.
R – Ciiiii...
L – Więc mamusia poszukała sobie nowego tatusia
R – I ten był leśnikiem?
L – Nie, był producentem tych rur, co pierwszy tatuś na nich
tańczył...
R – No tak... niby logiczne...
L – Ale długo się nim nie nacieszyliśmy.
R – Czemu?
L – Nadział się...
R – Na rurę?
L – Skąd Pan wiesz?
R – Nie no... tak jakoś...
L – Poszedł zakład swój obejrzeć... nachylił się nad
maszyną... wypiął... a z drugiej maszyny akurat rura nieoszlifowana
schodziła...
R- Uuuuu
L – No „uuuuu”... potem było jeszcze „auć, auć” i
zaskakujące pytanie „Roman to ty?”
R – Ależ Panie Józefie!
L – No tak było...
R – I co było dalej?
L – No ta rura wchodziła....
R – Co było dalej z pana zamiłowanie do lasu ???
L – Aaaa o to chodzi... to nie miałem
R – Czego Pan nie miał?
L – Zamiłowania
R – No to jak to z tym Pana leśnictwem? Skąd pomysł zostania
leśnikiem?
L – Pomysł? Nie... pomysłu nie było. Mamusia wyszła za
ministra od tych drzewek...
R – Aha... i?
L - I zapytała ...
„Józek a ty leśnikiem nie chcesz zostać?”
R – A Pan odpowiedział? ...
L – Ja nic nie odpowiedziałem, bo mnie wtedy nie było, byłem
na zjeździe dzieci znudzonych.
R – I?
L – I nic. Jak wróciłem to już byłem leśnikiem. Miałem
czapkę, flintę, wóz terenowy i plandekę maskującą „Ścióła 1990”
R – I wtedy pojawiło się zamiłowanie?
L – Nie... wysypka. Miałem uczulenie na „Ściółę”
R – Był pan u lekarza?
L – Byłem... u okulisty
R – Z wysypką???
L – Nie... bo jak zostałem tym leśnikiem to wzrok straciłem
i mnie mamusia do okulisty zabrała
R – Ale zauważam, że pomogła ta wizyta, bo dzisiaj Pan
widzi.
L – Pomogła. Pan okulista zdjął mi czapkę i od razu zacząłem
widzieć.
R – Czapkę?
L – Tia... za duża na mnie była i mi oczy zasłaniała.
R – To nie mógł Pan jej zdjąć?
L – Na służbie???
R – A no tak... na służbie nie wolno... i wtedy przekonał
się Pan do leśnictwa?
L – A gdzie tam... do okulistyki raczej
R – I został Pan okulistą?
L – Nie, tatuś minister się nie zgodził... wlał mi w dupsko
R – Czyli był Pan ofiarą przemocy w rodzinie?
L – Nie byłem żadną ofiarą... leśnikiem byłem... rano
zostałem gajowym, w południe zostałem mianowany na leśniczego a wieczorem
przeszedłem na emeryturę, skądinąd zasłużoną.
R – O... to Pan już jest na emeryturze?
L – Nie. Następnego dnia tatuś przestał być ministrem... a
ja zostałem zlustrowany i z pozycji emeryta leśnego spadłem na stanowisko
jagodziarki amatorki.
R – Hłehłe... jagodziarki.... hłehłe
L – Ja bym się na Pana miejscu nie śmiał... bo flinta mi
została
R – Ups...
L – No... ups, ups a potem śrut boli
R – Czyli teraz jest Pan jagodziarką ?
L – Nie, leśnikiem... awansowałem po 22 latach zbierania
jagód
R – Czyli musiał to Pan jednak lubić?
L – Jagody? Uwielbiałem...tylko mordę zawsze fioletową
miałem i zimą nie było nic do roboty... no chyba, że się było jagodziarką
ekstremalną... one zimą zbierały... spod śniegu
R – No proszę, jakie poświęcenie... ale mnie chodziło o
leśnictwo..., że musiał Pan je lubić
L – Leśnictwo? Nie... nigdy tego nie lubiłem
R – To czemu Pan nim został???
L – Bo już miałem flintę, „Ściółę 1990” i głowa dorosła mi
do czapki...
R – Faktycznie, równo leży
L – Równo, nie widać jej spod nowej „Ścióły”
R – Nie widać... Pana tez nie widać... gdzie Pan jest?
L – Pod „Ściółą”
R – A po co Pan tam wlazł?
L – Bo gdzieś tu Coronella austriaca wyczułem...
R – Nosem?
L – A co? Językiem?
R – Dziękujemy Państwu za uwagą... naszym dzisiejszym
gościem był Pan Józef Świerk, znany i ceniony... gdzie mnie Pan obmacuje do
jasnej cholery?!?
L – Tu jakąś glistę wyczułem ... ale to nie Coronella
austriaca... za krótka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz