Mieszko siedział w komnacie i zbawiał się układaniem kostki, zrobionej przez jednego z jego wojów, niejakiego Rubika z Siedmiogrodu. Pot perlił mu się na czole, ręce zwilgotniały, ale Mieszko nie ustawał w wysiłkach. Niestety, jego wielkie, piastowskie łapska, raz za razem miażdżyły prototyp kostki. Jego próbom przyglądał się jego zaufany, czyli woj Przemko z Bydgoszczy.
- Panie - powiedział ostrożnie Przemko - czas nam się ochrzcić.
- A na cholerę nam ta czarna zaraza? - spytał Mieszko, rozgniatając pięćdziesiątą kostkę.
- Tak prawdę mówiąc, to mi to zwisa jak pochwa od mojego miecza - odparł Przemko - ale Niemce naparli się, żeby nas ochrzcić po swojemu, metodą Blietzkriegu!
- Niemce?! - Mieszko poderwał się z drewnianego zydla - gdzie te zasrańce są,
i gdzie jest do cholery mój miecz, gdzie kolczuga moja złotem przeszywana, na Niemca
, na Niemca!!! - krzyczał, wywijając odnalezionym właśnie mieczem. Przemko schronił się za narożnikiem.
- Opanujcie się panie, na razie Niemce daleko - powiedział - ale jak się ochrzcimy, to będą jeszcze dalej.
- Jak to...
mówicie, że będą jeszcze dalej?! - Mieszko zmachany, siadł znów na zydlu.
- Na katolicki kraj nie tak łatwo napaść, jak na pogan - powiedział Przemko.
- To my są poganie? - spytał Mieszko, zdziwionym głosem - A ja myślałem, że Polanie!?
- Na polanie, śpią poganie - zanucił pod nosem Przemko.
- Paul Anka to ty nie jesteś - zgryźliwie zauważył Mieszko, który nie lubił kiedy się z niego wyśmiewali.
- Wracając do tematu...
po chrzcie, Niemce będą nam mogli skoczyć - powiedział Przemko - a jak na nas ruszą, to z kościelną pieśnią na ustach, damy im takiego łupnia, że popamiętają aż do Grunwaldu!
- Aha,
toś ty taki cwaniak...
czyli, ich zmotoryzowane oddziały podchodzą pod moją stolicę i chrzcić nas chcą, a tu nagle, ja wyłażę na basztę, i krzyżem ich, krzyżem
... przez plery,
przez łby, ...no masz chyba rację, dla takiej hecy dam się chyba ochrzcić - powiedział, uśmiechając się Mieszko - ale powiedz mi miły mój Przemko, jak ten cały chrzest wyglądać będzie? - zapytał.
- Ano, z Dobrawą ty się musisz chajtnąć, z tą co w ostatniej paczce z Czech do nas dotarła, i po ptokach - odparł Przemko.
- No nie, jaja chyba sobie ze mnie robisz! - z obrzydzeniem odparł Mieszko.
- A czemu tak myślisz panie? - spytał Przemko.
- Czemu? A bo ta twoja Dobrawa ma wąsy i śmierdzi piwskiem - rzekł Mieszko.
- Noo
...piwo to ich narodowy napój, a że ma wąsy
...ich wszystkie lekkoatletki mają za dużo hormonów - zmieszany Przemko, zaczerwienił się jak burak.
- Jak burak, jak burak! - skandował Mieszko, pląsając wokół Przemka i klaszcząc w dłonie.
- No nie, ja na tym dworze zajoba chyba dostanę - pomyślał Przemko - zapłacili mi tylko za to, żeby czeskiego agenta Dobrosława na dwór przemycić, a ja muszę jeszcze do tego znosić takie katusze. Jeśli to się nie skończy, to pojadę do Ziemi Świętej, walczyć z tymi przeklętymi Maurami.
Minęły trzy miesiące od rozmowy Mieszka z Przemkiem z Bydgoszczy. Mieszko wraz z całym ludem dał się ochrzcić, ożenił się z Dobrawą, chociaż publicznie zastrzegł, że w wąsy całować jej nie będzie. Dnia któregoś, kiedy Mieszko wieczerzał właśnie, ktoś zapukał do komnaty.
- Wlazł! - zaryczał Przemko, bo jego pan, usta zapchane miał pieczonym kurczęciem. Do komnaty weszło, powłócząc płaszczami, dwóch gości w zbrojach. Na ich widok, Mieszko raczył się zakrztusić kurzym udkiem i zleciał pod drewnianą ławę.
- Guten apetit* - powiedział starszy z rycerzy - My być deutsche ritteren ...
znaczy te, rycerze ...
my przyjść tu oba zwei, się dowiedzieć, kiedy wasza prinz dać się ochrzcić przez nasza Grossen Meister, znaczy Wielka Mistrza?
W komnacie zapanowała cisza. Nagle, spod stołu odezwał się gardłowy głos Mieszka.
- Dobrawa!!! Aport!!! Bierz ich - ryknął Mieszko. Po sekundzie, do komnaty wpadła baba jak szafa, z potężnym kijem w dłoni. A dłonie miała jak dwa bochny chleba. Niemcom aż przyłbice spadły na oczy.
- Her obersturmführer, was ist das? - spytał młodszy.
- Das ist der polnische wunderwaffe, tajna bronia, der polnische panzer madchen - odparł starszy i narobił w zbroję.
- Schneller!!! - krzyknął pokazując, że należy wypierniczać.
- Jawohl, her obersturmführer! - zawył młodszy, i też narobił w zbroję. Niemiecki smród rozchodził się po kraju Mieszka jeszcze przez kilka wieków.
Amen.
*język niemiecki użyty został bardzo swobodnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz