*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

sobota, 26 lutego 2011

HISTORIA DLA MUTANTÓW 1994

Historia Prawdziwa Chrztu Polski. 

Mieszko siedział w komnacie i zbawiał się układaniem kostki, zrobionej przez jednego z jego wojów, niejakiego Rubika z Siedmiogrodu. Pot perlił mu się na czole, ręce zwilgotniały, ale Mieszko nie ustawał w wysiłkach. Niestety, jego wielkie, piastowskie łapska, raz za razem miażdżyły prototyp kostki. Jego próbom przyglądał się jego zaufany, czyli woj Przemko z Bydgoszczy. 
- Panie -  powiedział ostrożnie Przemko - czas nam się ochrzcić. 
- A na cholerę nam ta czarna zaraza? –- spytał Mieszko, rozgniatając pięćdziesiątą kostkę. 
- Tak prawdę mówiąc, to mi to zwisa jak pochwa od mojego miecza - odparł Przemko - ale Niemce naparli się, żeby nas ochrzcić po swojemu, metodą Blietzkriegu! 
- Niemce?! - Mieszko poderwał się z drewnianego zydla - gdzie te zasrańce są, …i gdzie jest do cholery mój miecz, gdzie kolczuga moja złotem przeszywana, na Niemca…, na Niemca!!! - krzyczał, wywijając odnalezionym właśnie mieczem. Przemko schronił się za narożnikiem. 
- Opanujcie się panie, na razie Niemce daleko - powiedział - ale jak się ochrzcimy, to będą jeszcze dalej. 
- Jak to... …mówicie, że będą jeszcze dalej?! - Mieszko zmachany, siadł znów na zydlu. 
- Na katolicki kraj nie tak łatwo napaść, jak na pogan - powiedział Przemko. 
- To my są poganie? - spytał Mieszko, zdziwionym głosem - A ja myślałem, że Polanie!? 
- Na polanie, śpią poganie - zanucił pod nosem Przemko. 
- Paul Anka to ty nie jesteś - zgryźliwie zauważył Mieszko, który nie lubił kiedy się z niego wyśmiewali. 
- Wracając do tematu... …po chrzcie, Niemce będą nam mogli skoczyć - powiedział Przemko - a jak na nas ruszą, to z kościelną pieśnią na ustach, damy im takiego łupnia, że popamiętają aż do Grunwaldu! 
- Aha, …toś ty taki cwaniak...…czyli, ich zmotoryzowane oddziały podchodzą pod moją stolicę i chrzcić nas chcą, a tu nagle, ja wyłażę na basztę, i krzyżem ich, krzyżem…... przez plery, …przez łby, ...no masz chyba rację, dla takiej hecy dam się chyba ochrzcić - powiedział, uśmiechając się Mieszko - ale powiedz mi miły mój Przemko, jak ten cały chrzest wyglądać będzie? - zapytał. 
- Ano, z Dobrawą ty się musisz chajtnąć, z tą co w ostatniej paczce z Czech do nas dotarła, i po ptokach - odparł Przemko. 
- No nie, jaja chyba sobie ze mnie robisz! - z obrzydzeniem odparł Mieszko. 
- A czemu tak myślisz panie? - spytał Przemko. 
- Czemu? A bo ta twoja Dobrawa ma wąsy i śmierdzi piwskiem - rzekł Mieszko. 
- Noo… ...piwo to ich narodowy napój, a że ma wąsy… ...ich wszystkie lekkoatletki mają za dużo hormonów  - zmieszany Przemko, zaczerwienił się jak burak. 
- Jak burak, jak burak! - skandował Mieszko, pląsając wokół Przemka i klaszcząc w dłonie. 
- No nie, ja na tym dworze zajoba chyba dostanę - pomyślał Przemko - zapłacili mi tylko za to, żeby czeskiego agenta Dobrosława na dwór przemycić, a ja muszę jeszcze do tego znosić takie katusze. Jeśli to się nie skończy, to pojadę do Ziemi Świętej, walczyć z tymi przeklętymi Maurami. 
Minęły trzy miesiące od rozmowy Mieszka z Przemkiem z Bydgoszczy. Mieszko wraz z całym ludem dał się ochrzcić, ożenił się z Dobrawą, chociaż publicznie zastrzegł, że w wąsy całować jej nie będzie. Dnia któregoś, kiedy Mieszko wieczerzał właśnie, ktoś zapukał do komnaty. 
- Wlazł! - zaryczał Przemko, bo jego pan, usta zapchane miał pieczonym kurczęciem. Do komnaty weszło, powłócząc płaszczami, dwóch gości w zbrojach. Na ich widok, Mieszko raczył się zakrztusić kurzym udkiem i zleciał pod drewnianą ławę. 
- Guten apetit* - powiedział starszy z rycerzy - My być deutsche ritteren ...…znaczy te, rycerze ...…my przyjść tu oba zwei, się dowiedzieć, kiedy wasza prinz dać się ochrzcić przez nasza Grossen Meister, znaczy Wielka Mistrza? 
W komnacie zapanowała cisza. Nagle, spod stołu odezwał się gardłowy głos Mieszka. 
- Dobrawa!!! Aport!!! Bierz ich - ryknął Mieszko. Po sekundzie, do komnaty wpadła baba jak szafa, z potężnym kijem w dłoni. A dłonie miała jak dwa bochny chleba. Niemcom aż przyłbice spadły na oczy. 
- Her obersturmführer, was ist das? - spytał młodszy. 
- Das ist der polnische wunderwaffe, tajna bronia, der polnische panzer madchen - odparł starszy i narobił w zbroję. 
- Schneller!!! - krzyknął pokazując, że należy wypierniczać. 
- Jawohl, her obersturmführer! - zawył młodszy, i też narobił w zbroję. Niemiecki smród rozchodził się po kraju Mieszka jeszcze przez kilka wieków.
Amen.

*język niemiecki użyty został bardzo swobodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz