*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

czwartek, 24 lutego 2011

RYTSERZE 20.09.2005

Kasztelan

Trójka rycerzy umęczonych drogą, zatrzymało się w karczmie Pod Gnuśnym Kmieciem . Siedząc na zydlach, krzepiąc się cienkuszem, wgapiali się w to co działo się na dziedzińcu.
-A patrzajcież moi drodzy, jakiż to dzisiaj ruch na trakcie - zauważył Dobrowoj z Pyzdr.
-Może to zawody jakoweś ? - zapytał Bzdzisław z Pierdogrzmotów.
-W pewnym sensie racje macie rycerzu, choć i tak to waszej młotowatości nie umniejszy - odparł Krzesimir z Kalisza.
-A dziękuję, dziękuję - ucieszył się Bzdzisław.
-No i za co dziękujesz młocie? - wściekł się Dobrowoj.
-...nie wiem...- zreflektował się Bzdzisław ale tak mi się jakoś ciepło pod zbroją zrobiło - dodał uśmiechając się szeroko.
-Boście sobie miodu gorącego za blachy wlali - powiedział Krzesimir.
-O żesz ty...prawdę rzeczecie - zreflektował się ponownie Bzdzisław - ale...
-Ale...wracając do tematu - przerwał mu Dobrowoj - to ruch na trakcie nie maleje.
-No ale jak mi się to tu wchlapało? - zapytał sam siebie Bzdzisław - i to jeszcze nie jakieś plugawe wino, tylko prawdziwy miód kasztelański...
-Ot właśnie i o kasztelana tu chodzi - powiedział Krzesimir – gdyż wybory się w grodziszczu szykują.
-Będziemy mieli nowego kasztelana? – spytał Dobrowoj.
-Jak będę miął nieszczelności w zbroi, to krzyżak jakiś plugawy, niech buzdygan mu twardym będzie, może to wykorzystać - nadal do siebie zagadał Bzdzisław.
-Lud twierdzi, że stary kasztelan już się nakradł i trza im nowego - rzekł Krzesimir
-I dlatego taki ruch na drogach - stwierdził Dobrowoj.
-O tu jest dziura jakowaś ...może by tu mchu natkać? – kontynuował Bzdzisław.
-Kandydatów na nowego kasztelana multum się do grodziszcza udaje – powiedział Krzesimir.
-Prawdę rzeczecie...a ten wielgachny to kto? - zapytał Dobrowoj wskazując na dwumetrowego rycerza.
-To rycerz Roman z Bagien... – odparł Krzesimir.
-Pewnie dlatego taki wysoki... - dorzucił Dobrowoj - z bagien, to i brodzić musi...
-Bredzić? To na cholerę nam bredzący kasztelan? - zapytał zdziwiony Bzdzisław.
-Brodzić...tłumoku...po bagnisku brodzić, gałęzie i mchy na boki rozpychać... - zeźlił się Dobrowoj.
-O właśnie...po ile tam jest mech? Bym se te dziurę we zbroi zatkał - zorientował się Bzdzisław.
-We łbie sobie pierwej zatkaj bo już oleju nie masz - zauważył Krzesimir.Bzdzisław pomacał się po czerepie.
-A te dwa knypki za Romanem to jeden rycerz i mi się w oczach dwoi czy też dwóch? - zapytał Dobrowoj zerkając na dziedziniec.
-Hłe, hłe...toć prawdę gadali, iż identyczni są jak dwie krople wody...to bracia Gęsińscy z Pośmierdów Wysokich - odparł Krzesimir.
-Fuj! Z Pośmierdów? - powiedział Bzdzisław i złapał się za nos.
-Tłuku jeden, Pośmierdy to taka osada jest...nazwa taka...Jezu...ja go kiedy mieczem w ten głupi łeb zajadę! - zeźlił się ponownie Dobrowoj.
-Którego? Jak ich dwóch jest? - zapytał Bzdzisław.
-Jezuuuuuuuuu... - zawył Dobrowoj.
-Gdzie? - zapytał Bzdzisław rozglądając się po karczmie.
-Co gdzie? - zainteresował się Krzesimir, odrywając się od obserwacji ludzi za oknem.
-Jezzzuuuuuuuuuuu... - Dobrowoj zawył ponownie i znacznie donośniej.
-Gdzie? - zapytał Bzdzisław.
-O czym wy do diaska gadacie? - zapytał Krzesimir.
-Zacny Dobrowoj ma widzenie...a ja też bym chciał mieć bo, nigdy jeszcze nie miałem - odparł Bzdzisław.
-On chce normalnie w ryj zarobić - powiedział Dobrowoj starając się uspokoić.
-Który? Jak ich dwóch jest? - zapytał Bzdzisław.
-Bury! - rzekł Dobrowoj i znienacka zdzielił Bzdzisława leżącym wcześniej na półmisku udźcem jagnięcym.
-No to mamy chwile zasłużonego spokoju - skonstatował Krzesimir.
-Taa... - zadumał się Dobrowoj - ...chyba tegoż udźca ze sobą w podroż zabiorę, gdyż jak mi się zdaje pomocnym on być może w dalszej naszej wędrówce.
-Prawdę powiadacie Dobrowoju - odparł Krzesimir - Pomocnym on być może.
-A któż to taki, ogorzały na twarzy? - zapytał Dobrowoj wskazując za okno.
-To rycerz zacny z Kresów naszych, niejaki Pepper... - odparł Krzesimir. W tle usłyszeć można było strojenie instrumentów przez czterech zagranicznych muzykantów.
-No, no...niezgorsza to karczma...muzykantów nawet mają – zauważył Dobrowoj.
-A zaiste, i to z obcych terytoriów...Brytowie to chyba jacy ... - odparł Krzesimir.
-A jak zwą ową kapelę? – zapytał Dobrowoj.
-Dziwnie tak jakoś... bi... bi... – zająknął się Krzesimir
-No nieistotne - wtrącił Dobrowoj - a czemu ten Pepper taki brązowy na facyjacie?
-A mawiają iż w obcych landach chłop jakowyś go do krowiego kupska przytulał - odparł Krzesimir.
-Oj to przykrość - zaniepokoił się Dobrowoj.
-Przykrość...ale nie większa niż widły w rzyć wrazić... - zadumał się Krzesimir.
-W rzyć? Bolesna to sprawa...jak mnie czerep nasuwa! - odezwał się Bzdzisław który trzymając się za głowę, począł powoli gramolić się z podłogi - kiedy Tatarzyn wściekły instrumentum jakowe które oni parasollum zwą, w rzyć mi zasadził i otworzyć kazał...to dopiero bolesnym było...w szczególności kiedy one instrumentum wyciągać zaczął...ale mnie ten łeb straszliwie nasu... - nie dokończył ocknięty właśnie Bzdzisław, bo Dobrowoj poprawił mu udźcem jagnięcym, lekko już nadgryzionym.
-No i spokój - powiedział Dobrowoj.
-Tu spokój...a tam się pchają na kasztelana, pchają... – zauważył Krzesimir.
-A niech się pchają, i tak zbroje nie stanieją - zasmucił się Dobrowoj.
-Ano nie... - zadumał się Krzesimir.
-To może się napijemy? - zapytał Dobrowoj
-A co z nim? - Krzesimir wskazał na leżącego jak kłoda Bzdzisława.
-Wynieśmy go na dziedziniec, może na kasztelana się załapie? - zaśmiał się Krzesimir.
-Myślicie, że szanse ma jakowe ? - zdziwił się Dobrowoj - Przecież to młot straszliwy.
-Hłe, hłe - zaśmiał się Krzesimir - A tamci to myślicie, że lepsi?
-To może by go i w konkursie na króla wystawić? - zapytał nie całkiem poważnie Dobrowoj.
-A jak by mu parasollum zasadzić...to i w wyścigu kłusaków... - zachichotał Krzesimir.
W atmosferze ogólnej radości, Bzdzisław został wyniesiony i rzucony pod lipę wiekową, gdzie gawiedź gromadzić się poczęła i wkrótce na rękach ich poniesionym był ku grodowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz