*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

poniedziałek, 6 czerwca 2011

TOUR DE SUPRAŚL

(S) Sprawozdawca sportowy – Witam Państwa serdecznie w ten słonecznie zachmurzony poranek. Znajdujemy się obecnie na starcie wyścigu dookoła Supraśla czyli Tour De Supraśl. Na starcie stanęli najlepsi zawodnicy z okolic. W tym roku, wyjątkowo licznie stawili się zawodnicy z okolic wsi Chlebowo. Widzą Państwo Józka Chleba i jego brata, Antka Chleba. Oba bochenki... o przepraszam, oba Chleby startują w zielonych koszulkach, dzierganych osobiście przez babcię Chlebową, na drutach.. Oprócz bochnów... przepraszam, Chlebów, pojedzie również w peletonie, zawodnik KS Supraślanka, niejaki Alojzy Pipawka. Zapowiadany był również przyjazd mistrza Polski w szachach wodnych, Damiana Berbecia, ale nieszczęśliwie Berbeć odniósł kontuzję w wannie i w Tour De Supraśl nie wystąpi. Myślę, że sprawi Państwu sprawi przyjemność, jeżeli podejdę do trzech zawodników, którzy dziś startują i przeprowadzę z nimi krótką rozmowę.
Sprawozdawca podchodzi do linii startu. Przy okazji, kilkukrotnie zaplątuje się w kabel od mikrofonu i pada na ziemię. Brudny jak nieboskie stworzenie, podchodzi do dwóch kolarzy w zielonych koszulkach.

S –Witam Panów i przedstawiam Państwu braci Bochnów...o pardon... Chlebów
Antek Chleb – No... jeszcze jedna taka pomyłka i w ryj!
Józek Chleb (jąkając się) – I... i... i... i... w... w... ry... y... yj!
S – Jeszcze raz przepraszam, ale macie Panowie takie czerstwe, rumiane twarze...
Sprawozdawca dostaje w ryj od obu braci. Po chwili podnosi się z ziemi z podbitym okiem.
S – Jeszcze raz serdecznie Panów przepraszam, proszę Państwa, spróbuję może porozmawiać przed startem z Alojzym Pipawką. Panie Alojzy, co skłoniło Pana, aby wziąć udział w dzisiejszym wyścigu?
Alojzy – Kazali to jadę.
S – Kto Panu kazał?
Alojzy – Trener
S – Aha… pański trener
Alojzy – Nie mój, tylko Chlebów
S – Acha... Bochnów...
Sprawozdawca dostaje od braci Chlebów drugi raz w ryj i ma już oba oczka w kolorze dojrzałych śliwek.
S – Przepraszam... Chlebów
Alojzy – Zgadza się
S – A po co ich trener chce, żeby akurat Pan jechał? Przecież może to odebrać Chlebom złoty medal.
Alojzy – Że co?... Że niby ja miałbym wygrać?
S – Nie przyszło to Panu, Panie Alojzy do głowy?
Alojzy – Nie, a powinno?
S – Przecież jest Pan kolarzem!
Alojzy – A kto to Panu powiedział?
S (zerkając w papiery) – Pan jest Alojzy Pipawka, zgadza się?
Alojzy – Zgadza
S – Jest Pan z KS Supraślanka?
Alojzy – Zgadza się
S – No to musi być Pan kolarzem.
Alojzy – Co to znaczy „musi”? A to, że Pan w radiu robi, to musi od razu znaczyć, że z Pana taki Michael Jackson?
S (lekko zmieszany) – No... wie Pan, w młodości dużo ćwiczyłem, więc...
Alojzy – Ja tez dużo ćwiczyłem, z taka jedną...
S – Nie do mikrofonu!... nie do mikrofonu!
Alojzy – Aha, rozumiem
S – No właśnie! No to jak w końcu jest z Panem? Jest Pan kolarzem czy nie?
Alojzy – A powinienem?
S – No, biorąc pod uwagę to, że bierze Pan udział w Tour de Supraśl, to powinien Pan być
Alojzy – No cóż... nie jestem
S – No to do cholery... o, przepraszam Państwa, co Pan robi w KS Supraślanka???
Alojzy – Jestem sztangistą
S – A bicepsy zostawił Pan w domu?
Alojzy – No cóż... jestem początkującym sztangistą...
S – No cóż... zbliża się moment startu, więc życzę Panu połamania szprych
Alojzy – Czego?
S – Szprych... aha, zapomniałem, że jest Pan sztangistą. Nieważne, jedź Pan do przodu i nie zatrzymuj się Pan, jeśli tylko umiesz Pan jeździć na rowerze...
Alojzy – Dziś właśnie spróbuję...
Sprawozdawca zdumiony odbiega na bok i wkłada głowę do wiadra z wodą, aby się ocucić.
S (zakrywając dłonią mikrofon) – Ciężko zebrać trzech takich idiotów na starcie jak ci tutaj...
Pada strzał startera. Bracia Chlebowie zaskoczeni i przestraszeni hukiem, padają na linii startu. Alojzy Pipawka klucząc i zataczając się, zyskuje przewagę około pięciu metrów, poczym pada na asfalt.
S – Wystartowali! Pipawka wyskoczył na czoło i prowadzi!!!
Pipawka wstał i zaczął prowadzić rower, co dało mu następne pięć metrów przewagi. Bracia Chleby, podnosząc się, stuknęli się czołami i zamroczeni znowu padli obok swych rowerów.
S – Pipawka powiększa powoli swoją przewagę... spróbuję porozmawiać z nim, kiedy tylko znajdę mój wóz prasowy... albo nie, po prostu do niego podbiegnę...
Sprawozdawca po kilku krokach znajduje się obok Pipawki, który usilnie próbuje wsiąść na rower.
S – Dlaczego ma pan kierownicę za plecami?
Alojzy – A mam?
S – Ma Pan
Alojzy – Od początku wydawało mi się, że jak mnie trener wsadzał na rower, to czegoś się z przodu trzymałem
S – To z przodu, to kierownica... ale mniejsza o to, czy wie Pan, że Pan prowadzi?
Alojzy – Prowadzę? No, to mnie Pan ucieszył
S – Nie ma sprawy, widzi Pan te dwie kukły w zielonych swetrach?
Alojzy – Widzę...
S – To Bochny... tzn. Chleby, bracia Chleby leżą sobie spokojnie na starcie więc jak Pan się pospieszy, to być może oderwie się Pan od peletonu...
Alojzy – Od czego?
S – Nieważne, wsiadaj Pan i jedź
Alojzy – Ale jakoś mi to nie wychodzi, nie podsadził by mnie Pan, bo nie całkiem sięgam nogami do ziemi
S (podsadza Pipawkę) – Fakt, nóżki masz Pan jak dziecko, no... hop na siodełko! I trzymać mi się prosto, jazda do przodu!!!
Sprawozdawca klepie w plecy Alojzego.
Alojzy – O Jezuuu! Aleś mi Pan przyłożył... nerki mi Pan odbił!
Krzycząc, Alojzy znika za zakrętem. Jego wycie powoli się oddala. Bracia Chlebowie, odzyskawszy przytomność, wsiedli na swoje rowery i robiąc krótkie zmiany odjechali...w przeciwnym kierunku niż Alojzy Pipawka. Najprawdopodobniej ich głowy nie doszły jeszcze do pełnej sprawności.
Bracia Chlebowie, przestali się liczyć w tym, jak i w innych wyścigach, bo w zamroczeniu wjechali do morza i jadąc po dnie trafili do Szwecji gdzie obecnie mieszkają wraz ze swymi rowerami. Pomyliłby się jednak każdy, który stwierdziłby, że Alojzy Pipawka miał więc, wygraną w kieszeni. W kieszeni miał tylko dropsa i nakrętkę do bidonu. Niestety, nie wygrał. Na dwa kilometry przed metą, Pan Alojzy wjechał na rondo w Supraślu i wpadł kołem w szynę tramwajową. I jeździłby tak w kółko aż do dzisiaj, gdyby nie litościwy motorniczy tramwaju nr 9, który przejechał Pana Alojzego z wielkim bólem i wzruszeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz