*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

niedziela, 5 czerwca 2011

ŻBIK W WERSJI NEWS CZ. 35


PONIEDZIAŁEK – Siedziałem właśnie na sedesie i oddawałem się kontemplacji napisów na drzwiach wychodka, kiedy nagle pękły mi oczy. A przynajmniej tak mi się w pierwszej chwili wydawało. Bo pociemniało straszliwie i widoczność spadła do tego stopnia, że nie widziałem rolki papieru, powieszonej na gwoździu, wbitym w boczną ściankę. Jednak już po chwili, kiedy do ubikacji wszedł posterunkowy Paproch i potknąwszy się na leżącej szczotce, runął jak długi, twarzą prosto w wiadro, doszedłem do wniosku, że to nie oczy mi pękły, tylko żarówka się spaliła.

WTOREK – Problem żarówki, okazał się znacznie poważniejszy niż z początku sądziłem. Ta jest spalona, zapasowej nie mamy a pieniądze z budżetu na obecny rok, skończyły się na początku zeszłego roku. Sytuacja wydawała się być patową. Kapral Klucha zaproponował abyśmy udali się do ZOO i zaczęli podglądać nietoperze, które podobno świetnie sobie radzą z ciemnościami. Po burzy mózgów, zwyciężył pomysł Paprocha. Nasz posterunkowy postanowił naprawić żarówkę.

ŚRODA – Ze względu na pracę z materiałem niebezpiecznym, zamknęliśmy posterunkowego Paprocha w jego pokoju, wyposażając go wcześniej w hełm bojowy wietnamskich partyzantów, okulary spawalnicze i maskę przeciw gazową, model „słonik”. Z narzędzi, Paproch otrzymał śrubokręt krzyżakowy i młotek. Po godzinie, Paproch wyszedł z pokoju informując nas, ze nie daliśmy mu żarówki.

CZWARTEK – To już drugi dzień walki posterunkowego. Próba odkręcenia szklanej bańki od metalowej oprawki odbywa się w absolutnej ciszy aby nie rozpraszać Paprocha. Po rozkręceniu żarówki, Paprochowi pozostanie tylko skręcenie drucików. Wstrzymujemy oddech. Nawet mucha nie bzyka. Klucha kichnął. Zza drzwi dobiegł dźwięk, niczym nie skrępowanej eksplozji. Tak..., to znacznie ułatwi Paprochowi skręcanie wolframowych drucików.

PIĄTEK – Wczoraj, posterunkowy Paproch naprawił wnętrze żarówki. Dzisiaj, z braku szklanej bańki, którą posterunkowy potłukł, próbujemy wspólnymi siłami zastąpić oryginalną bańkę żarówkową, szklanką – herbacianką naszego przełożonego, pułkownika Żelaznego. Przy pomocy taśmy klejącej, udało nam się połączyć te dwa podzespoły w jedną całość. Żarówka zrobiona ze szklanki, wygląda całkiem szykownie. Na jutro, posterunkowy Paproch zaplanował pierwsze odpalenie tej skomplikowanej konstrukcji.

SOBOTA – Trzy... dwa... jeden... Błysk! No, błysnęło całkiem, całkiem. Szkoda tylko, że ze wszystkich kontaktów. Posterunkowy Paproch który wkręcał żarówkę, stojąc na taborecie postawionym na stole, runął na ziemię z okrzykiem „Geronimo!” Najgorsze, że użyta do naprawy żarówki, szklanka pułkownika Żelaznego, rozsypała się w drobny mak. Choć, osad z herbaty który był wewnątrz, nadal zachował kształt szklanki. Pułkownik musi pić dobrą herbatę. A przynajmniej mocną.

NIEDZIELA – Kapral Klucha błysnął intelektem jak nigdy dotąd. W toalecie, w miejsce żarówki, zamocował świecę. Knotem na dół. I podpalił. Mamy teraz jasno. A żeby wosk nie kapał na podłogę, podstawiliśmy wiadro z wodą. Siedzimy dookoła wiadra i sobie wróżymy. Mnie z wróżb wyszło, że będę mokry, Paprochowi, że znowu będzie chodził w hełmie a Klusze, że zostanie zielarzem. Wszystko się sprawdziło. Bo nagle nasza świeca oderwał się od sufitu i wpadła do wiadra, ochlapując mnie od stóp do głów. Akurat w tym momencie otworzyły się drzwi za którymi stał pułkownik Żelazny, i uderzyły Paprocha w plecy. Paproch wpadł głową do wiadra. Już po raz drugi w tym tygodniu. Ale wstał razem z wiadrem i nic nie widząc, uderzył zakutym łbem kaprala Kluchę, który akurat próbował odwrócić się do niego plecami. Gwałtownie popchnięty, machając rękoma, wyleciał przez okno. Ale, że to parter, nic mu się nie stało. Tyle tylko, ze wylądował w kępie dorodnych pokrzyw. I został zielarzem. Chociaż na krótko.
06.2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz