*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

wtorek, 29 marca 2011

NOE - skecz CZ.1


Występują:

Noe (siedzi przed chata i obgryza paznokcie)
Pan (ukazuje się w formie materialnej)




 
Pan – Witaj Noe, synu mój bogobojny.
Noe – Aaa... cześć mistrzu...
P – Wolałbym abyś się do mnie zwracał per Panie
N – Dobrze mój Perpanie
P – Samo „Panie”
N – Dobrze Samopanie.
P – Dobra... cofam... mów jak chcesz
N – Dobrze mistrzu.
P – Chodzą słuchy, ze troszkę popada (rozglądając się wokół, czy nikt nie podsłuchuje)
N- Susza... mogło by trochę pokropić...
P – Trochę więcej niż „trochę” pokropi... (mruga porozumiewawczo okiem)
N – Coś się mistrzowi w oko stało?
P – Eee... mrugam do ciebie porozumiewawczo...
N – Aaa... to mógł mój Pan od razu powiedzieć, bo myślałem, że tik takowy mistrz mój posiada. A na taki tik najlepiej odchód osła przyłożyć...
P – Nie! To nie tik!
N – No już dobrze... pomóc chciałem... to co z tym deszczykiem?
P – No i z tym właśnie do ciebie przychodzę. Będzie padać i to sporawo.
N – Bardziej niż w zeszłym tygodniu?
P – Bardziej
N – Żeby mi tylko nowalijek nie zalało.
P – Zaleje.
N – Uuu... to nie dobrze...będę je musiał na wyższym tarasie posiać.
P – Tam też zaleje.
N – Uuu... to na szczycie górki posiać będę musiał
P – Tam...
N – ... też zaleje???
P – No.
N – Ale zaraz... szczyt pagórka jest wyżej od dachu mojej chaty (patrzy ku górze)
P – No mówiłem przecież, ze popada.
N – A instytut meteorologiczny nic nie zapowiadał...
P – Bo to ateiści.
N – Aaa... rozumiem
P – Ale skończy się ich niewierność, niech no tylko popada...
N – Ano właśnie, to może zamiast nowalijek, ja sam jakiś szałas na pagórku postawię, gumiaki założę... może nie przemoknę za bardzo?
P – W tej właśnie sprawie do ciebie Noe przychodzę. Gumiaki nie pomogą, a szałasik to wiesz gdzie sobie możesz postawić...
N – Gdzie?
P – W d... w gaju oliwnym, nigdzie... zapomnij o szałasie... tu o inna konstrukcję chodzi... o Arkę!
N – Aaa... o Arkę... a co to takiego?
P – Taka wieeeeelka łódź.
N – Aaa... ale na co mi taka wielka łódź... jak ja mam tylko teściową, żonę, dwójkę dzieciaków i kota...a jakby tak się sprężyć, to dwójka dzieciaków i kot pozostaje, to my sobie lipę wydrążym i kajaczek co się zowie zrobimy.
P – Dupa tam a nie kajaczek... Ojciec mój w trzech osobach, wkurzył się znacznie na ludzi, na to, że w brudzie moralnym się taplają, w sprośnościach, w luksusie się pławią a na tace nie ma kto dawać... i postanowił (tu Pan wyciągnął zwitek papirusu): „Niniejszym postanawiam, utopić tych wszystkich popaprańców, z wyjątkiem Noego. Bo mi się jego morda podoba”
N – Hmm... wszystkich potopić?
P – Co do jednego.
N – A co z bydlątkami? Żal je topić... choć na tacę też nie dają... to fakt.
P – A właśnie! Do tego nam jest Arka potrzebna. Załadujesz tam po parze różnych animalsów i jak woda opadnie, to one się potem już same rozmnożą.
N – Orzesz ku... to transatlantyk nam jest potrzebny...
P – Arka wystarczy.
N – Tia... a słonie tez bierzemy?
P – Oczywiście.
N – To nie wystarczy. Dwa takie wlezą i nie dość, że kupę miejsca zajmą, to jeszcze przechył zrobią i się wszyscy możemy do wody wykopyrtnąć.
P – Nie wierzysz w moc Pana?
N – Wierzę, wierzę... w moc Pana, w mocz kota... ale nie chciałbym być w jego skórze jak mi taki elefant teściową nadepnie, oj nie chciałbym.
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz