*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

piątek, 11 marca 2011

ŻBIK W WERSJI NEWS CZ. 30

VOL. 30 WERSJA MULTIMEDIALNA

PONIEDZIAŁEK – Pułkownik Żelazny przyjmował właśnie delegację rolników, którzy jak stwierdzili przez telefon, chcieli się mu odwdzięczyć. Nie wiem o co chodziło. Po ich wizycie, chciałem podejść do mojego ukochanego przełożonego, i poprosić o wyjaśnienie tej zagadki, ale uprzedziła mnie jego żona, Maryla. Wpadła na komisariat jak tajfun i krzycząc coś o wycieczce „last minute” czy też „second hand”, złapała męża za rękę i uprowadziła do wyjścia. Ostatnie słowa, jakie zdążyliśmy usłyszeć to „Opiekujcie się moim brezentem” i pułkownik zniknął za drzwiami komendy. Jakim brezentem???

WTOREK – Cały dzień spędziliśmy na szukaniu pułkownikowego brezentu. Kapral Klucha stwierdził, że ma w domu namiot z brezentu. Ale ten namiot jest jego, i nie da nam, się nim opiekować. Wolałem się więc już nie przyznawać do posiadania brezentowego daszka na działce. Za dużo chętnych do opieki. Niby policjanci i kumple z pracy... ale strzyżonego pan Bóg strzyże. Czy coś w tym stylu...

ŚRODA – Coś zaczęło cuchnąć.

CZWARTEK – Posterunkowy Paproch, który stwierdził, że ma „nosa” do rozwiązywania spraw kryminalnych, zaoferował swoją osobę w charakterze psa tropiącego. Ponieważ cuchnęło coraz bardziej, nie pozostało nam z Kapralem Kluchom nic innego, jak zgodzić się na propozycję Paprocha. Choć z góry wiedzieliśmy, że nic dobrego z tego wyniknąć nie może.

PIĄTEK – Przybiliśmy sobie z Kapralem tradycyjne „piąteczki” dłońmi, kiedy posterunkowy Paproch z nosem przy ziemi, tropiąc bez wytchnienia, wyszedł na zewnątrz i wpadł pod wóz wywożący nieczystości. Czyli popularną „szambiarkę”. Trzeba jednak przyznać, że posterunkowy ma „nosa”! A teraz to nawet większego, bo akurat trafił nim pod oponę.

SOBOTA – Smród taki, że nawet wietrzenie nie pomaga. Wykonując standardową, robotę śledczą, doszliśmy do wniosku, że źródło smrodu znajduje się tam, gdzie lata najwięcej much. Stwierdziliśmy zgodnie, że najwięcej much znajduje się pod drzwiami naszego szefa, pułkownika Żelaznego. Tylko w tym jednym miejscu, kapral Klucha musiał informować, że zapalił latarkę, bo światła nie było widać.

NIEDZIELA – Ponieważ posterunkowy Paproch jest najwyższy, użyliśmy go jako taran. Szło ciężko. Było duszno i ciemno. Dopiero po pół godzinie okazało się, że uderzamy posterunkowym w ścianę a nie w drzwi. Ale ponieważ ubytek w murze był już znaczny, postanowiliśmy z kapralem Kluchom, nie zmieniać miejsca taranowania. Po godzinie dostaliśmy się do gabinetu pułkownika. Udało nam się otworzyć okno i wypuścić stado much. Naszym oczom ukazało się biurko pułkownika i leżąca na nim świńska półtusza w stanie cuchnącym. A więc tak to wygląda, jak ktoś komuś podkłada świnię. Zadzwonił pułkownik. Zapytał się, czy zaopiekowaliśmy się jego PREZENTEM od wdzięcznych rolników. I, że drzwi do biura zostawił otwarte, żeby nam było łatwiej zająć się świnką. Paprocha boli głowa, Klucha nałykał się much, a ja? A ja nazywam się Żbik, a na imię mam Kapitan. 


WERSJA MULTIMEDIALNA DOSTĘPNA POWYŻEJ!!!

1 komentarz:

  1. Gdyby ktoś się zatruł tą świnką i podali to w wiadomościach, to parlament w trybie pilnym zakazałby wycieczek last minute ;)
    niewierny_Tomasz

    OdpowiedzUsuń