*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

środa, 13 kwietnia 2011

ROZMOWY O SPORCIE - SKECZ



„Rozmowy o sporcie”



R – Redaktor
K – Koszykarz (nie powinien być wysoki)

Redaktor – Dzień dobry Państwu. Witam Państwa w naszym cyklicznym programie: „Rozmowy o sporcie”. W zeszłym tygodniu gościliśmy u nas trenera naszej reprezentacji w piłce nożnej i delegację kibiców... musicie mi Państwo uwierzyć, że tydzień, to mało czasu na remont studia... ale nam się udało (rozgląda się dookoła)... najtrudniej było uwolnić trenera od mikrofonu... bo się tak jakoś... dziwnie z nim... zintegrował...(dłuższa pauza)... sam nie zauważyłem tego momentu, kiedy na nim usiadł... no, nieważne... mam tylko nadzieję, że to nie ten sam (patrzy na mikrofon). Mam nadzieję, że dzisiaj już nie będzie takich problemów, bo dzisiaj.... naszym gościem jest najbardziej znany w naszym kraju KOSZYKARZ!... Wyrwał Roman!... witamy Pana Romana rzęsistymi brawami!

(Pan Roman powoli wychodzi w berecie i gumofilcach)

R- Dzień dobry Panie Romanie... widzę, że przybył pan do nas prosto z działeczki...
K- Dzień dobry. Ja nie biorę.
R- To tak jak ryby... nieważne...chodziło mi o Pana strój... że on taki, nie za bardzo sportowy
K- A jaki miał być? Nic pan nie mówił, ze mam garnitur założyć...
R- Garnitur???, nie... raczej myślałem o czymś... bardziej podkreślającym pańską profesję...
K- (patrzy na gumofilce) no mogłem je trochę bardziej doczyścić...
R- (z dezaprobatą) No mógł Pan...
K- A bo tak... szybko, szybko... ,że już, że do studia, że wywiad...
R- Jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy
K- Momencik. (wyjmuje telefon z kieszeni i wybiera numer)
R- Gdzie Pan dzwoni?...
K- Do teściowej. (daje znak ręką, że uzyskał połączenie)... Mamusia?...Ale czy mamusia??... Tak, Romek z tej strony...czy mamusia się dzisiaj cieszyła?... czy się cieszyła mamusia, pytam!... nie?... dziwne(dłuższa pauza)...mamusia pyta gdzie ja jestem?... w telewizji jestem... nie, nie na policji... to wczoraj było...
R- Czy mógłby Pan się streszczać... bo wywiad czeka
K- (ucisza go gestem ręki) ... w telewizji jestem... tak, z panem redaktorem... (zakrywa telefon drugą dłonią)... teściowa się pyta, jak się Pan nazywa
R- Brukiew...
K- Brukiew mamusiu... nie mamusiu... nie, nie robię sałatki, w telewizji jestem... (patrzy na redaktora) z Brukwią...
R- Panie, skończ Pan tą rozmowę, jesteśmy na żywo... oglądalność nam spada...
K- Mamusiu, muszę kończyć... bo Brukiew się denerwuje... (do redaktora) teściowa mówi, że nigdy nie widziała zdenerwowanej Brukwi
R- Kończ Pan!
K- Do zobaczenia mamusiu (rozłącza się)... Brukiew... dziwne nazwisko, a to nie mógł Pan zmienić sobie nazwiska na panieńskie szanownej mamusi?
R- Nie, nie mogłem.
K- A jak mamusia z domu była?
R- (zawstydzony) – Karczoch
K- No tak... to pan z bardzo zdrowej rodziny pochodzi...
R- Ja bardzo Pana przepraszam, ale to ja mam z Panem prowadzić wywiad, a nie Pan się ma mnie wypytywać o moją rodzinę...
K- Niech się ... Brukiew... nie denerwuje
R- Koniec!!!
K- Znaczy, że już mogę iść?
R- Nie! Teraz ja zadaję pytania.
K- Jak tam sobie Warzywko życzy...
R- Słucham?
K- Nic nie mówiłem...
R- Może wreszcie uda mi się przeprowadzić ten wywiad... Szanowni Państwo, jeszcze raz przedstawiam Państwu, najbardziej utytułowanego koszykarza, Pana Wyrwała...
K- Wyrwał..!. Wyrwał...!... Wyrwała to moja żona jest
R- (wkurzony)... Panie! Mnie nie obchodzi gdzie Pan żonę wyrwał i co ona Panu wyrwała... wracamy do tematu!
K- Ja się na krok nie poruszyłem...
R- Do tematu! Panie Romanie, od jak dawna jest Pan koszykarzem?
K- Od urodzenia. To tradycja w mojej rodzinie. Tata był koszykarzem, dziadek był koszykarzem, pradziadek...
R- ... był koszykarzem...
K- nie, zbierał kupy za kirasjerami Napoleona..
R- Znaczy: kolekcjoner
K- Taaa... do tej pory na strychu czuć jego kolekcję.
R- Ale niech pan mi powie, bo widziałem Pańskie zdjęcie rodzinne, pańscy szanowni przodkowie to tacy raczej nie wyrośnięci jacyś byli...
K- Znaczy?
R- Znaczy, że kurduple...a do koszykarstwa raczej bierze się rosłych, wysokich... wysportowanych...
K- (patrzy po sobie) – a ja nie jestem wysportowany?
R- Patrząc na Pana, to raczej bym Pana widział w turnieju szachowym... no max... warcaby, a Pan jest koszykarzem...
K- To rodzinna tradycja...
R- Taa... wiem, mam tu napisane (patrzy na kartkę), że zdobył Pan najwięcej punktów na zeszłorocznej olimpiadzie...
K- „Cepe”
R- Co „cepe”?
K- Cepeliadzie...
R- Na czym???
K- Na cepeliadzie.
R- A co Pan tam robił?
K- A co może robić koszykarz... koszyk przecież...
R- Słucham???
K – No powiedziałem... „koszyk”... ojciec robił koszyki, dziadek robił koszyki, pradziadek...
R- (wyglądający na oszołomionego)...za kirasjerami...
K- Właśnie... za kirasjerami łaził... i te kupy w koszyk pakował... i jak mu się koszyk popsuł to sobie sam drugi zrobił... i stad się ta tradycja wzięła.
R- To pan nie gra w koszykówkę???
K – W gumiakach?
R- Boże... kogo mi tu do studia wpuszczają... miał być najlepszy koszykarz... wybitny... nagrodzony...
K- Ja mam nagrody, a jakże... (wylicza na palcach) mam puchar kółka różańcowego, statuetkę przechodnią koła gospodyń wiejskich ze Śmierdziszewa... drugie miejsce w konkursie „koszyk z uchem”... było by pierwsze ale mi się ucho wtedy urwało...
R- Boże...
K- Nie „boże” ... tylko ucho przy koszyku... co ja tam jeszcze wygrałem... hmm ... ano właśnie... na tej Cepeliadzie coś Pan mówił, to dostałem tytuł „Koszykarza roku” i karnet na występy baletu Domu Spokojnej Starości.
R- Niech Pan już sobie idzie...
K- Dokąd?
R- (zrezygnowany) Tam skąd żeś Pan przylazł...
K- Znad stawiku... bo tam wiklinę moczę...
R- Byle gdzie! Kończymy ten wywiad...
K- Szkoda... bo bym Panu mógł dużo o koszykarstwie opowiedzieć..
R- Nie, dziękuję... do widzenia
K- Szkoda... a koszyczka Pan nie chcesz? Tanio...
R- Nie!
K- Ten bez ucha... co mu odpadło
R- Nieeeeeee! Idź Pan se moczyć te swoje badyle...
K- (wychodzi)
R- (patrzy za nim) – Koszykarz cholera... badylarz jeden... z kim ja muszę pracować...mimo wszystko, dziękuję bardzo Państwu za uwagę. Mam nadzieję, że następny program będzie już normalny, bowiem naszym gościem będzie nasz najlepszy ped... kolarz... Pan ...(patrzy na kartkę)... Wyrwał Roman???
K- (wychyla się zza kotary) – Bo ja Panie redaktorze te koszyki to... na rowerze rozwożę...
(Załamany redaktor schodzi ze sceny)

  KONIEC.

3 komentarze:

  1. Ekstra to jest !!! Superowskie można się dobrze pośmiać haha
    najlepszy tekst Karczoch

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest zajebiste kurwa :D

    OdpowiedzUsuń