*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

piątek, 17 czerwca 2011

KURT

Irak. Stoimy z Kurtem przed meczetem. Potłuczeni muzułmanie walą głowami o bruk. Gimnastyka synchroniczna.Raz widać głowy, raz tyłki. Kurt bezczelnie puszcza bąka. Frajerzy w turbanach spieprzają jakby im się sam prorok ukazał.
-Boją się bomby-mówię i wycieram nos rękawem. Kurt uśmiecha się pod nosem i robi młynka palcami prawej ręki.
-Sram na to, jestem na wakacjach-mówi i odchodzi wolnym krokiem w stronę stylizowanej fontanny.
"Z Kurta to ostatni cham"- myślę i idę w jego ślady.
-------------------------------------
Przyszedł do mnie sąsiad z parteru.
-Mam do pana taką serdeczną prośbę, czy nie zechciałby pan zaprzestać choć na jeden dzień, walenia w bęben lub jeżeli jest to nie możliwe, to choć ściszenie walenia lub w ostateczności, choć zmiany rytmu. Wie pan, kupiłem synkowi pianino i maluch skarży się że nie słyszy jak gra-powiedział z uśmiechem. Robiłem właśnie koktajl z marchewek, więc ryk sokowirówki i rzężenia konających marchewek zagłuszyły całą tyradę mego sąsiada. Kiwnąłem głową na znak że go w ogóle zauważyłem. Sąsiad wyszczerzył się w uśmiechu i wyszedł. Nie wiem czego chciał. Jak skończę robić koktajl to powalę sobie w bęben. Jak nie gram to ktoś ciągle łomocze w klawisze pianina. Bezczelność!
-------------------------------------
Wczoraj były moje urodziny. Od kolegów dostałem okazały wieniec z napisami. Czytam. "Zasłużonemu pracownikowi resortu spraw ogólnie nie pojętych w dowód odejścia w przestrzeń spójną, jego dyrektor Boromir Ścisły". Odkładam wieniec. Te barany ukradły go z cmentarza. Miło z ich strony że jednak pamiętali.
-------------------------------------
Izrael. Stoimy z Kurtem przed bożnicą.
-Żydzi to kurewski naród-mówi Kurt dłubiąc palcem w nosie.
-Jesteś antysemitą?- pytam-Nie znasz uwarunkowań?
-Nie, tylko myślę sobie, że po tym co przeszli, wzięcie do ręki karabinu było by dla mnie czymś obrzydliwym-odpowiada i wydmuchuje nos na trotuar. Trzyosobowy patrol izraelskiej policji mija nas bez żadnego zainteresowania. Robię im zdjęcie. Kurt odlewa się za drzewem.
-------------------------------------
Pekin. Stoję z Kurtem na dużym placu w centrum miasta.
-Dużo-mówi Kurt rozglądając się dookoła siebie
-Dużo-potwierdzam jego spostrzeżenia.
-Czy oni uprawiają wolną miłość ?-pyta Kurt wydłubując brud spod paznokci.
-Nie, ani wolną, ani miłość-odpowiadam zaglądając w skośne oczy przechodniów.
-Ale dużo ich-mówi od niechcenia Kurt
-Tak, dużo-potwierdzam i wsiadamy do najbliższej rikszy.
-------------------------------------
Wsiadłem dziś do windy, która zawiozła mnie na 20-te piętro wieżowca. Chciałem odwiedzić kolegę z przedszkola. Mieliśmy wtedy wspólne zabawki i wspólny nocnik. Zapukałem do drzwi. Otworzyła je jakaś rozchełstana kobieta o zmęczonej twarzy i brudnych włosach. Nie wpuściła mnie do środka, poprosiła za to mego przyjaciela. Wyszedł brudny i cuchnący. W przedszkolu nie miał brody, więc z początku go nie poznałem. On mnie w ogóle. Użył kilku słów obraźliwych. Wspomniałem mu o nocniku. Zatrzasnął drzwi. Od strony jego ust doszedł mnie zapach taniej wody kolońskiej. To ważne że dba o siebie.
-------------------------------------
Ktoś zadzwonił do moich drzwi. Otworzyłem.
-Kochany sąsiedzie-powiedziała sąsiadka z parteru-słyszałam że zna się pan na telewizorach, z moim coś się stało, nie ma wizji i nie ma fonii i ...no coś iskrzy, wie pan jak to jest-
Powiedziałem że wiem, choć nie miałem o tym zielonego pojęcia.
-Czy nie wpadł by pan do mnie i trochę w nim pogrzebał ?-poprosiła z czułym uśmiechem. Odparłem że muszę jeszcze wyjść do kiosku.
-Po części ?-spytała naiwnie. Powiedziałem jej że skończyły mi się prezerwatywy. Odeszła obrażona. Nie wiem czemu, przecież ona nigdy nie miała telewizora.
-------------------------------------
-Zastrzel gnoja, między oczy go, dawaj, niech mu łeb odpadnie-krzyczy barczysty mężczyzna w średnim wieku. "Najgorzej mieć za ojca, zawodowego oficera wychowanego na filmach i grach komputerowych"- myślę i mijam strzelnicę dużym łukiem. Nudno w tym wesołym miasteczku.
-------------------------------------
Siedzimy z Kurtem pod otworem gigantycznej muszli klozetowej, unoszącej się na niebie. Kurt bawi się rączką spłuczki.
-Podobno na tym sedesie siedzi władca wszechświata, stwórca małych i dużych mówi ,podrzucając plastikowy uchwyt w dłoni.
-Myślisz o tym...tam-pokazuję palcem do góry
-Wiesz, czasami świetnie udajesz idiotę-mówi Kurt
i uśmiecha się pod nosem.
-Wiem, to mnie bawi-odpowiadam, patrząc w górę.
-Wiesz po co tu wisi ten kibel ?-pyta Kurt
-Wiem, ale poczekam na twoje wyjaśnienia-mówię
-Otóż ten oto kibel-Kurt ciągle się uśmiecha-to
pojemnik z gównem które zalewa świat, każdy kto
chce pociąga za spłuczkę i luu, gówno leci na świat-
mówi Kurt, wkładając ręce do kieszeni.
-Ale kiedyś spadnie ostatnia porcja i zaleje świat do
końca. I wtedy już sobie stary nie pogadamy-Kurt klepie mnie w ramię.
-Wiem o tym, wszyscy za tą spłuczkę pociągamy, czy się kochamy czy też nienawidzimy-mówię
-Tylko, że dla nienawidzących, Pan na muszli ma rozwolnienie a dla kochających tylko kupki od czasu do czasu-odpowiada Kurt, wyjmując okrągłe pudełko po paście.
-To nie ma znaczenia, odchód to odchód i śmierdzi jednakowo-mówię
-W sumie, masz rację-mówi Kurt i otwiera pudełko.
-Chcesz dropsa ?-pyta. Wstajemy i żując dropsy udajemy się w siną dal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz