*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

poniedziałek, 20 czerwca 2011

ŻBIK W WERSJI NEWS CZ. 36

 PONIEDZIAŁEK – Pułkownik Żelazny, zakomunikował nam, że z Komendy Głównej przyszło pismo, informujące o ogólnopolskim programie wyłaniania z pomiędzy załóg poszczególnych posterunków, osób wyjątkowo utalentowanych. Program będzie nosił tytuł: „Coś mam, ale nie wiem czy to talent”. Pułkownik stwierdził, że pomimo prób jakie przedsięwziął, abyśmy nie uczestniczyli w tym programie, Komenda Główna nie wyraziła zgody i w ciągu tygodnia, każdy z nas powinien pokazać jakiś skrywany (tu pułkownik obśmiał się jak norka) do tej pory talent.

WTOREK – Razem z posterunkowym Paprochem i kapralem Kluchą, zaczęliśmy się zastanawiać, jaki to ukryty talent ma każdy z nas. Klucha powiedział, że on obgryza paznokcie. Wyśmialiśmy go z Paprochem. Ale kiedy nam to zademonstrował, zaczęliśmy poważnie brać pod uwagę jego kandydaturę. Próbowałem sam to zrobić, ale nie dociągnąłem stopy do ust i wpadłem pod biurko.

ŚRODA – O ukrytym talencie Paprocha dowiedzieliśmy się dzisiaj i to dość niespodziewanie. Doszły do nas przykre informacje z Komendy Głównej. Podczas próby bicia rekordu we wstrzymywaniu powietrza pod wodą, na posterunku zginął tragicznie inspektor Wałówa. Postanowiliśmy uczcić jego bohaterską śmierć minutą ciszy. Staliśmy tak nad wykonaną spontanicznie, tekturową trumienką z wykonanym flamastrem napisem „Wałówa”. Zamyśleni. W ciszy. Kiedy nagle zagrała trąbka. Wzruszający utwór pogrzebowy – Cisza. Łzy pociekły po naszych spracowanych twarzach. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że żaden z nas nie posiada trąbki. A to co wzięliśmy za wzruszenie, okazało się gryzącym odorem, przetrawionej kiszonej kapusty. I stąd łzy. Paproch dostał trzy razy pałą przez plecy, za wypuszczenie bąka dźwiękowego. Ale o ukryty talent już nie musi się martwić.

CZWARTEK – No ja to mam najgorzej. Szukam tego ukrytego talentu. I nic. Próbowałem tańca ale tylko poskręcałem dywan i wywróciłem regał. Podobnie ze śpiewem. Już po pierwszej zwrotce hymnu Unii Europejskiej, Niemcy wprowadzili posterunki graniczne na Odrze. A moje próby instrumentalne, to już zupełna porażka. Wyszedłem z gitarą w rękach przed posterunek. Wróciłem z gitarą założoną na głowę. A raczej wbitą na szyję w formie tzw. „hiszpańskiego kołnierzyka muzycznego”. Siedzę załamany w swoim pokoju.

PIĄTEK – Paproch razem z Kluchą próbowali mnie dzisiaj pocieszyć, że na pewno mam w sobie coś ukrytego, ale pogoniłem ich , rzucając segregatorem z podejrzanymi o kradzież segregatorów. I nie wcelowałem. Rzucanie segregatorem to jednak też nie mój ukryty talent.

SOBOTA – Stoimy przed najwyższym jury czyli komisją „Coś mam, ale nie wiem czy to talent”. Nie mam co pokazać, więc wypchnąłem na przód Kluchę z Paprochem. Klucha zaprezentował obgryzanie paznokci u nóg. Ale chyba nie wyszło mu to najlepiej, bo przewodniczący lekko zzieleniał na twarzy. Może to dlatego, że Klucha wczoraj łaził na bosaka po miale w piwnicy? Myślałem, że posterunkowy Paproch osiągnie więcej od Kluchy. I w zasadzie się nie pomyliłem. Paproch z całkowitym spokojem odwrócił się plecami do stołu jury, i wypierdział „We are the champions”. Zrobił to brawurowo i łzy pociekły po twarzach szanownych jurorów. I tym razem okazało się, że to moja pomyłka. Wczoraj Paproch nażarł się fasolki po bretońsku. I stąd łzy oceniających. A nie ze wzruszenia. A jednak Paproch, tak jak zaznaczyłem wcześniej, osiągnął więcej od Kluchy. Przewodniczący jury już nie tylko zzieleniał, ale także posiniał i po chwili, kiedy jego twarz zaczęła zmieniać kolory jak kameleon w czasie dyskoteki, nie wytrzymał i puścił pawia w stronę zebranej widowni w mundurach galowych. Ja zwinnie odskoczyłem w lewo. Ktoś z widowni, o słabszych nerwach i bardziej delikatnym powonieniu, odpowiedział przewodniczącemu i puścił pawia w kierunku stołu jury. Tym razem odskoczyłem w prawo, aby nie zostać trafionym. Po kilku chwilach na sali nie było już żadnego twardziela i pawie swobodnie przelatywały w różne strony. Nieźle się nawyginałem, aby pozostać czystym. Oprócz mnie w tym stanie pozostał tylko fotoreporter z resortowej gazety „Pałkarz Poranny”, który robił zdjęcia jak najęty.

NIEDZIELA – Siedzę sobie w swoim gabinecie na posterunku, i przeglądam nowe wydanie „Pałkarza”. Na pierwszej stronie moje zdjęcie na tle wymiotującego jury. I tytuł. „Tańczący z pawiami”. Więc jednak mam jakiś ukryty talent! Jako jedyny wyszedłem stamtąd czysty. Bo fotoreporter się potknął i runął szczupakiem pod stół przewodniczącego. Ochlapując buty szacownego jury. Z tej radości z odkrycia ukrytego talentu, aż zaśmiałem się rubasznie i... wychlapałem całą herbatę trzymaną w ręku, na mój piękny mundur
13.06.2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz