*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

niedziela, 17 lipca 2011

KURT

-Życie jest piękne – powiedziała Zuzanna, przeciągając się w słońcu. 
-Życie tak, ale co do Ciebie, mam wątpliwości – odpowiadam. 
............................................

-Słuchaj stary – mówię do Kurta – czy możesz uwierzyć, że zdarzają się rzeczy o których nie miałem wcześniej pojęcia i o których mi się nawet nie śniło? - pytam. Kurt grzebie patykiem w piasku pod stopami i przygląda się swoim rysunkom. 
-Pewnie, że mogę. A dlaczego miałbym Ci nie wierzyć...no sam popatrz, czy podejrzewałbyś mnie o znajomość wietnamskiego? – Kurt wskazuje swoje bazgroły na piachu. 
-Nie, no w życiu?! – odpowiadam zgodnie z prawdą. 
-Ja też jeszcze wczoraj o tym nie wiedziałem – mówi Kurt . 
-A co się stało wczoraj? – pytam. 
-Kupiłem torbę ryżu i zapamiętałem napisy – mówi Kurt uśmiechając się. 
-A co tu jest napisane? – pytam, wskazując Kurtowe rysunki. 
-„Spożyć przed” – mówi Kurt. 
-A „po” nie można? – pytam. 
-Chyba wkroczyliśmy w sferę seksu – mówi Kurt. 
-Masz rację, lepiej się pożegnajmy – mówię. 
-Tak będzie najlepiej – odpowiada Kurt i odchodzi machając patykiem. 
............................................

-Słuchaj stary – mówię do Kurta – powiedz mi w jakich proporcjach, mieści się w człowieku miłość z nienawiścią? 
-Oczekujesz ode mnie jakiegoś wzoru? – pyta Kurt, rozgarniając brudny piasek czubkiem buta. 
-Myślę, że byłoby to optymalne rozwiązanie – mówię – ale wątpię, aby taki wzór istniał. 
-Ja też tak uważam – Kurt drapie się w czoło – ale wiem, że zależność istnieje, proporcje na pewno istnieją. 
-Tyle to sam wiem – mruczę pod nosem. 
-No dobra, to powiem Ci coś nowego i może w końcu odczepisz się ode mnie z Twoimi chorymi problemami, OK.? – pyta Kurt. 
-OK., nie ma sprawy – mówię. 
-W porządku, a teraz uważaj...z wielkiej miłości może narodzić się wielka nienawiść – mówi Kurt. 
-A z wielkiej nienawiści? – pytam. 
-Nieżyt żołądka, wrzody i guzy na mózgu – odpowiada Kurt. 
-Amen – mówię. Kurt wkłada ręce do kieszeni i odchodzi. 
............................................

-Cześć Kurt, pogadamy? – pytam. 
-Nie – nerwowo odpowiada Kurt. 
-Nie, to nie – mówię i chcę odejść. 
-Zamknij drzwi od toalety – sapie Kurt. Zamykam. Może to faktycznie nie najlepszy czas na dyskusję. 
............................................

-Co on jej robi? – pytam Kurta, przyglądając się parze figlującej pod płotem. 
-Następuje wymiana enzymów zawartych w ślinie – mówi Kurt, wygrzebując brud spod paznokci. 
-Potrafisz człowiekowi wszystko obrzydzić – mówię z urazą. 
-Chciałeś, to Ci powiedziałem, trzeba się było o oczywiste sprawy nie pytać – mówi Kurt i odwraca się do mnie plecami. 
............................................

Zacząłem pisać list. Wszyscy mi mówili „napisz, napisz o tym, o tamtym, o owym”. Nie mogłem im powiedzieć, że nie chcę nic pisać bo to przecież moja rodzina i znajomi. Nie chciałem ich zranić. Ale jak napiszę list to zranię siebie. Dylemat. Najciekawsze, że adresatowi zwisa czy ten list dostanie, czy też nie. Wychodzi na to, że ktoś musi dostać po dupie za bezwartościowy list i jak zwykle to będę ja. Zacząłem pisać list... 
............................................

Stoję w gabinecie dyrektora wydawnictwa „Gorsze Jutro” i słucham jego słów. 
- Wyście są kolego dziwni…to co piszecie, nie pasuje do naszego obrazu pisma. To jest zbyt…jakby to powiedzieć…wesołe, tak…wesołe, na ten przykład w ostatnim tekście dostarczonym do nas - w tym momencie, dyrektor rozpoczyna przeszukiwanie kosza na śmieci - …O, mam…, piszecie tu że, cytuję: „Jutro może będzie lepiej” …no wiecie co! To jest sianie pozytywnej propagandy, albo to…tomik poezji…śmieszne…o, przepraszam, tomik zatytułowany „Wczoraj było gorzej”. Już samym tytułem, sugeruje pan, że dziś jest lepiej…przykro mi, ale nie możemy przyjąć tego do druku. 
Wychodzę, zastanawiając się nad metamorfozą kameleona. Po chwili, drzwi za mną uchylają się i widzę w nich głowę dyrektora. 
-Przepraszam…czy nie zostawił pan u mnie bomby? - pyta, uśmiechając się przepraszająco. 
- Nie, może to ktoś inny - odpowiadam i opuszczam wydawnictwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz