*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

wtorek, 13 grudnia 2011

BUBLIA

Czytanie z listu św. Tymasza do słoika z dżemem:

I stało się w Betanii po drugiej stronie Jordanu, iż znienacka pojawił się Jan niejaki. A znacka pojawiły się jego sandały i laska drewniana. Pojawienie się Jana zaskoczyło kozy Izaaka które pasły się w okolicy. I strachem objęte, widząc światłość która światłością nie była, kozy zmoczyły sobie futra od tyłu. I mokre ku właścicielowi pobiegły. I poszła fama, iż pojawił się osobnik który chrzci naród na lewo i prawo. I zaczęli przybywać faryzeusze aby zobaczyć na własne oczy światłość, światłością nie będącą. I pytaniami Jana zasypali, że nawet opędzanie się laską nic nie dało. A jakby tego mało było, kapłani i lewici z Jerozolimy przybyli. I ktoś mu laskę złamał i już Jan się opędzać nie mógł. I patrząc na światłość która światłością nie była, pytali czy on Mesjaszem jest, a on nie zaprzeczając, zaprzeczył. Pytali czy on Eliaszem jest. A on zaprzeczył niezaprzeczająco. Potem padały jeszcze pytania o jego stan kapłański, stan zębów, ceny ropy i inne duperele, ale Jan zaprzeczał potakująco głową kiwając i za jakąś nową laską się rozglądając, aby pytajników rozgonić w diabły. Aż w końcu, znudzony już i wymęczony ciągłym odpowiadaniem na bzdurne pytania, nakazał im wszystkim drogi prostować. I tumult się zrobił, i pobiegli wysłannicy, i w ten dzień wszystkie ekipy remontowe na rydwanach, wyruszyły aby zakręty prostować. I było to przyczyną wielu późniejszych wypadków i bałaganu w kartografii. Ale to i tak nie spowodowało rozejścia się tłumu. Aż w końcu z ust reportera Wiadomości Jerozolimskich padło pytanie o mokre zady kóz. I czemu Jan chrzci, jak certyfikatu na chrzczenie nie posiada, Mesjaszem ani Eliaszem nie jest, światłością nawet nie jest, i zaprzecza nie zaprzeczając. I wtedy Jan już nie wytrzymał. Sukmanę zezuł i plecy na widok gapiów wystawił. I oniemieli, ślady sandałów na Janowych plecach widząc. A potem i u innych na plecach się ślady podeptania pojawiły. I wtedy zrozumieli. Że ten który idzie po Janie, już między nimi jest, choć go nie widać. I rozbiegli się pozostawiając po sobie bałagan i stosy śmieci na pustynie. I wiatr rozwiewał ich ślady w piasku pozostawione. Oprócz jednego śladu. Śladu sandała, któremu oni nawet rozwiązania rzemyka godni nie byli. A Jan odetchnął, laskę wystrugał nową, napił się wody święconej i pomknął kłusem aby chrzcić i nawracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz