- Jestem wkurwiony! - mówię do Kurta.
- Na co? - pyta spokojnie.
- Na świat, na ludzi, na samego siebie - odpowiadam.
- No i co z tego? - pyta Kurt.
- Nic cię to nie obchodzi? - pytam zdziwiony.
- A powinno? To przecież twoje wkurwienie a nie moje - mówi.
- Nie podzielasz moich odczuć? - pytam.
- Jak podzielę, to też będę wkurwiony, a na co mi to? - pyta - Obudziłem się rano, zobaczyłem słońce, wypiłem herbatę i słońce nadal było, i poczułem się błogo a teraz ty próbujesz wprowadzić nieład w moją sielankę, oj niegrzeczny chłopiec, będzie lanie - śmieje się.
- Przeszło mi - mówię zdziwiony.
- Cześć! - mówi nagle Kurt.
- Dlaczego uciekasz? - pytam.
- Żeby na mnie nie przeszło - odpowiada.
----------------
- Czy potrafisz być w stu procentach sobą? - pytam Kurta.
- Nie - odpowiada - A ty?
- Ja też nie - mówię zamyślony.
- Skoro tak, to wychodzi na to, że nawet wobec siebie, udajemy - mówi Kurt.
- A żeby to jasna cholera - przeklinam.
- Ooo... czyżby przebłysk? - śmieje się Kurt.
----------------
- Wiesz co? - mówię do Kurta - Lubią cię!
- Kto?! - pyta Kurt i nerwowo rozgląda się wokół siebie - Co ty mi tu za głodne kawałki opowiadasz?
- Serio stary! - śmieje się do niego - Stajesz się popularny.
- Ja?... Zgłupiałeś? Ja nawet listonoszowi nie otwieram od czasu jak ten poprzedni zadusił tą babcię z parteru - mówi Kurt.
- Nie, mylisz się - mówię - ona dostała zawału na widok ostatniego odcinka renty.
- Tak powiadasz? - pyta zdziwiony - To w zasadzie, mógłbym mu choć raz otworzyć drzwi.
- A skąd wiesz, że nie zadusi ciebie? - pytam.
- To prawda - mówi zamyślonym głosem.
- Może babcia mu się nie podobała, a ty wręcz przeciwnie - śmieję się.
- Myślisz, że mu się podobam? - pyta Kurt, strzepując niewidoczny paproch z kurtki.
- Przecież ci mówiłem, że stajesz się popularny - mówię z uśmiechem.
- To przez ciebie, łachmyto - mówi Kurt.
- I ja ciebie też - śmieję się.
- Kiedyś ci za to odpłacę -nerwowo mówi Kurt i odchodzi, stawiając kołnierz kurtki.
----------------
Kurt zaproponował mi wjazd na dach wieżowca. Nie wiem jak mu się to udało załatwić, ale stoimy na dachu i rozglądamy się po okolicy.
- Wiesz ilu ludzi tu żyje? - pyta Kurt, wskazując ręką na położone w dole miasto.
- Nie wiem... może milion? - mówię niepewnym głosem. Kręci mi się w głowie od wysokości.
- E tam - mruczy Kurt - Tylko parę osób, reszta to stado bydła.
- Nisko oceniasz społeczność naszego miasta - mówię.
- Nisko?! - dziwi się Kurt - To najwyższy punkt w mieście i uważam, że oceniam ich wyjątkowo wysoko.
- Może i masz rację - mruczę pod nosem.
- Ciekawe, jak długo bym spadał? - mówi Kurt.
Miasto wydaje się oddalać.
----------------
- Czy zauważyłeś, że się zmieniliśmy? - pytam Kurta. Kurt patrzy na mnie smutnym wzrokiem.
- Wiem - odpowiada - Zastanawiam się tylko, czy to dobrze czy też źle?
- Nie wiem - mówię - jesteśmy jednocześnie mądrzejsi i głupsi zarazem.
- Chyba masz rację - przyznaje Kurt.
- Z tego, że mam rację nic nie wynika - mówię.
- Nic - odpowiada Kurt i wraca do przerwanych zajęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz