- O kurwa, Kurt! - krzyczę - Jestem szczęśliwy!
Kurt przygląda mi się uważnie.
- A mocz badałeś? - pyta.
- A na cholerę?! - mówię zdziwiony
- A krew? Zrobiłeś prześwietlenie? A jak nerki, wątroba Ok.? - pyta.
- Nie wiem stary, po co mi te wszystkie badania? - pytam.
- Żebyś znowu spłynął z chmur na ziemię, a propos, czy nic cię nie boli, może ząbki, może główka, hę? - pyta Kurt.
- Obrzydliwy jesteś! - krzyczę - Sparszywiłeś mi tą chwilę szczęścia.
- Gówno prawda - mówi Kurt - tylko ci się wydawało, że to szczęście.
- A jeśli nie? - pytam - A jeśli to naprawdę to, o czym można tylko poczytać w ckliwych romansidłach, a jeżeli to naprawdę szczęście?
- To by znaczyło, że jesteś bardziej chory niż przewiduje ustawa i być może czas najwyższy aby ogłosić stan zagrożenia epidemią! - mówi Kurt.
- Pieprzysz! - odpowiadam.
- Luuudzieee!!! On jest szczęśliwy, kryć się!!! - krzyczy Kurt w stronę spacerujących pod blokiem emerytów. O dziwo, dziadkowie reagują i dość sprawnie kryją się za ławką.
- Byli w partyzantce! - mówi Kurt.
-Naszej, czy ich? - pytam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz