Prokuratura pewnego miasta w pewnym państwie zainteresowała się niejakim panem Gedeonem. Wyżej wymieniony osobnik nigdzie nie pracował, nie pobierał zasiłku, renty ani emerytury, nie miał krewnych ani utrzymującej go żony. Skąd więc brał pieniądze? Takie właśnie pytanie zadała sobie prokuratura. Najpierw zadała je sobie a potem panu Gedeonowi. Gedeon nic na to nie odpowiedział. Jedynie zaskarżył prokuraturę w tej samej prokuraturze o zawracanie mu dupy pierdołami. Prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko samej sobie. Prokurator doszedł jednak do wniosku że sam się nie będzie osądzał i przekazał sprawę do zaprzyjaźnionej prokuratury z miasta sąsiedniego. Po czternastu miesiącach, zaprzyjaźniona prokuratura odesłała akta sprawy z adnotacją, że być może jest ona prokuraturą zaprzyjaźnioną ale nie do tego stopnia aby prać cudze brudy. Zeźlony prokurator oskarżył zaprzyjaźnioną prokuraturę o bezmyślne przetrzymywanie akt sprawy, jej nie dotyczącej. Prokuratura zaprzyjaźniona natychmiast zaczęła rozpatrywać sprawę wniesioną przeciwko samej sobie i zawikłała się w podobne problemy jak poprzednia prokuratura. A ponieważ dotychczas zaprzyjaźniona prokuratura miała też swoje zaprzyjaźnione prokuratury w ościennych województwach, sprawa zapoczątkowana przez niejakiego pana Gedeona, rozciągnęła swe macki na teren całego kraju. Zapewne wszystkich nurtuje pytanie, skąd Gedeon brał pieniądze? Odpowiadam. Z drugiej półki po prawej stronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz