Paranormix - w szacie krótkiej acz również szarawej
(P) - Zerknij mój Lejoklesie, cóż za cudowny widok roztacza się za naszymi
oknami.
(L) - O kurwa...
(P) - Nieprawdaż, że widok ten zaiste pięknym się zdaje?
(L) - O, żesz ty...
(P) - Cudownie, widzisz te purpurowe ognie na szczycie, te żółcie
strzelające ku górze?
(L) - O ja pierdolę...wulkan...
(P) - Natura...Piękno...Lejoklesie, czyż nie odczuwasz wzruszenia kiedy twym
oczom szansa jest dana, oglądać takie misterium?
(L) - Gdzie jest do kurwy nędzy moja czapka...sandały też gdzieś wsiąkły...
(P) - Jakżeż nędznym się nasz byt wydaje, kiedy na siły natury patrzymy.
(L) - ...Gdzieś tu miałem walizkę...
(P) - Popatrz, lawa...cud natury...płynna matka ziemia...
(L) - ...O, są sandały...
(P) - Ku nam płynie bystrym strumieniem...
(L) - To naraziątko...zdzwonimy się... (Lejokles wybiega w pośpiechu)
(P) - Ach jakże szczęśliw jestem, że w mym nędznym życiu tak cudowny widok
ujrzałem...
(Lawa raczy powoli dopływać ku domostwu, po czym wlewa się do środka)
(P) - Ach...cóż za piękność, aż łzę uroniłem...o płyną moje papucie!
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz