*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

piątek, 25 lutego 2011

WIELKA GRA 1994

- Czy Pan mnie słyszy? – rozpoczął Wielką Grę prowadzący. Siedzący w słuchawkach mężczyzna, bezmyślnie przyglądał się publiczności.
- A może Pan mnie słyszy? – zapytał lekko zawiedziony prowadzący, drugiego mężczyznę, którego karnacja przypominała poważnie nadpsutą kiełbasę. Siedział z zamkniętymi oczami, więc nie mógł się bezmyślnie nikomu przyglądać, nie mniej, nie zamierzał także odpowiedzieć.
- Proszę im zmienić słuchawki – powiedział prowadzący i natychmiast, dwie młode pracownice studia podeszły do grających z nowymi słuchawkami. Bezmyślny wzrok pierwszego osobnika zmienił się nagle, kiedy napotkał na swojej drodze dorodną współpracownicę. Należy dodać, że niezwykła kusość spódniczek, doprowadziła do zawału gracza z poprzedniej tury, odpowiadającego z tematu „Szkarłupnie Morza Czerwonego i ich wpływ na cenę ryżu w Paryżu”. Słuchawki zostały zamienione.
- Czy teraz Panowie mnie słyszą? – spytał lekko podenerwowany prowadzący. Pierwszy z graczy pokiwał głową. Co prawda patrzył za oddalającą się współpracownicą, ale prowadzący wziął to za potwierdzenie. Natomiast głowa drugiego, po założeniu słuchawek opadła w przód i ten fakt został również wzięty za potwierdzenie słyszalności.
- Tak więc Panowie mnie słyszą – powiedział prowadzący – Witam wszystkich Państwa w studiu i przed telewizorami, rozpoczynamy grę z tematu „Bitwa pod Grunwaldem, zwycięstwo czy klęska?”. Witam serdecznie naszych zawodników, którzy dotarli do finału. Witam Pana Zbigniewa Parówę z Zegrza i Pana Anatola Kloca z Wólki Kmiotkowskiej. Panie Parówa, czy mógłby pan przybliżyć widzom swoją sylwetkę? – poprosił prowadzący, miętosząc w ręku kilka kartek zapisanych pytaniami.
- Czy mógłby Pan powtórzyć pytanie? – poprosił Parówa. Jego pytanie wywołało pewną konsternację na sali. Prowadzący przyjrzał się uważniej tępej, jak mu się wydawało, twarzy Parówy.
- Powtarzam..., czy mógłby Pan przybliżyć widzom swoją sylwetkę? – poprosił.
- ... Bitwa pod Grunwaldem odbyła się w 1410 roku – odparł z uśmiechem znawcy Parówa.
Na sali zaległa cisza.
- Czy Pan mnie słyszy? – ponowił pytanie prowadzący.
- A ile mam czasu na odpowiedź? – zapytał Parówa, drapiąc się po czole. Prowadzący popatrzył na niego przez chwilę.
- Zdejmijcie mu słuchawki – poprosił, dusząc w sobie wściekłość. Młode pracownice ponownie zdjęły Parówie słuchawki. Operacja ta, spowodowała u niego gwałtowny wytrzeszcz i niepohamowany ślinotok.
- Mam nadzieję, że teraz już mnie pan słyszy? – powiedział prowadzący podniesionym tonem.
- Słyszę..., a czemu miałbym nie słyszeć? I niech Pan tak nie krzyczy, bo mam wrażliwy słuch – powiedział Parówa, zerkając za odchodzącymi pracownicami.
- Przepraszam, to ze zdenerwowania... – skonfundował się prowadzący – Pańskie słuchawki uległy uszkodzeniu... wracając jednak do mojego pytania którego Pan poprzednio nie usłyszał... Panie Parówa, prosiłem aby Pan przybliżył widzom, swoja sylwetkę – powiedział prowadzący i sięgnął po szklankę wody. Parówa wstał z fotela i stanął przed widownią.
- Jeszcze bliżej? – spytał. Prowadzący zastygł z ręka wyciągniętą po szklankę.
- Co Pan wyrabia??? – spytał Parówę.
- Jak to co? – zdziwił się Parówa – Przybliżam widzom moją sylwetkę, sam mnie Pan o to prosił. Jak Pan chce, to mogę stanąć jeszcze bliżej.
- Niech Pan może usiądzie – powiedział prowadzący i starł z czoła kropelki potu.
- Nie prosiłem, żeby Pan stawał przed publicznością, tylko coś o sobie opowiedział – dodał.
-A co? – głupawo spytał Parówa.
- No... jak się Pan nazywa, gdzie Pan mieszka, gdzie Pan pracuje, kim Pan jest z zawodu – powiedział prowadzący, tonem człowieka wykończonego nerwowo.
- A co to Pana obchodzi, gdzie ja mieszkam??? – ryknął Parówa zaciskając oparcie fotela– Głupi nie jestem, ja pojadę na następną grę, a pan z kolesiami wykorzysta tą okazję i obrobi mi mieszkanie.
Prowadzący poczerwieniał i wyraźnie poruszając grdyką, przełknął ślinę.
- Założyć mu słuchawki! – wycedził przez zaciśnięte ze zdenerwowania zęby. Parówa znów poślinił się w sposób przeraźliwy, w momencie nakładania słuchawek.
- A teraz – prowadzący skierował wzrok na drugiego zawodnika – może Pan, Panie Kloc, powie nam nieco o sobie.
Antoni Kloc jakby pod ciężarem głowy, przyozdobionej słuchawkami, powoli przewrócił się do przodu, zsunął z fotela, i runął na podłogę.
- Co się Panu stało, Panie Kloc? – zdenerwowanym głosem powiedział prowadzący.
- Pan się nie martwi panie Redaktorze, on przez całe eliminacje przeleżał na podłodze... nawet podejrzewano go o ściąganie – powiedział Parówa, przyglądając się swemu sąsiadowi – Ale bezpodstawnie, bo się w ogóle nie ruszał.
- Trzeba to sprawdzić. – powiedział prowadzący – Czy jest na sali jakiś lekarz? – zapytał.
Z trzeciego rzędu podniósł się mężczyzna w fioletowej marynarce.
- Doktor Grzegorz Klucha-Ogrzymłocki – przedstawił się. Publiczność zaklaskała.
- Czy mógłby Pan zbadać naszego zawodnika? – poprosił prowadzący.
- Z miłą chęcią – odparł dr Klucha-Ogrzymłocki i podszedł do leżącego Kloca Anatola. Uklęknął i zbadał mu puls, po czym szybko wstał.
- Hmm... – zamruczał – on, jakby to powiedzieć... nie żyje?
Przez widownię przebiegł szmer zdziwienia i zaskoczenia.
- Tak podejrzewałem – odparł Parówa – Ale mówiłem, że nie powinni go oskarżać o ściąganie... ciekawi mnie zresztą, jak trup przeszedł przez eliminacje?
- On... nie ... żyje? – wyjąkał pobladły prowadzący
- I to od kilku dni – powiedział dr Klucha-Ogrzymłocki – Robimy sekcję?
- Jaką sekcję??? – zaryczał prowadzący, dochodząc do siebie.
- Od początku coś mi tu śmierdziało – powiedział Parówa – z początku myślałem, że to Pan, Panie Redaktorze w coś wdepnął, a to Kloc nam się tutaj rozkładał.
- Koniec gry!!! – zakrzyknął wstając prowadzący – proszę wezwać pogotowie, policję, koronera i co tam jeszcze trzeba... wszystko wezwać... a wszystkich proszę o opuszczenie sali.
- Czyli, ze wygrałem? – zapytał Parówa.
- Nic Pan nie wygrał – odparł prowadzący – nie odpowiedział Pan na żadne pytanie, a teraz proszę wyjść.
- Słucham? – zapytał Parówa, poprawiając słuchawki.
- Czy mógłby Pan już wyjść? – poprosił prowadzący.- Czy mógłby Pan powtórzyć pytanie, bo za cholerę nic nie słyszę, Kloc cuchnie, a ja się trzy miesiące uczyłem do tego występu... niech Pan nie ucieka...Panie Redaktorze!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz