Czytanie z listu św. Tymasza do gazonu z Cannabis indica:
„Zaprawdę powiadam ci Jonaszu, udasz się do Niniwy, stolicy Asyrii, by naród ten ku Izraelowi przekonać. Iżby ci wstrętni Asyryjczycy nie podskakiwali mi jak pajacyk na gumce” – tak rzekł Pan do Jonasza, sługi swego. A kiedy Jonasz to usłyszał, cichaczem spakował dwie walizki i w mroku nocy przekradł się na łódź wielgachną, w zupełnie przeciwną stronę się udającą. Marynarze przyjęli go z otwartymi rękoma, bo walizy jadłem i napitkiem wszelakim miał napchane a i wiadro posrebrzane, które przytachał ze sobą, mogło się w czas późniejszy przydać. Ale nie upłynąwszy nawet pół dnia, okazało się, iż walizy Jonasza pustkami świecą, a wiadro sam Jonasz pogiął, bo na nim usiadł. Marynarze, nie mając natenczas żadnego interesu w przewożeniu obiboka i darmozjada, wypierniczyli go za burtę, razem z wiadrem i pustymi walizami. W Tarsziszu, dokąd dopłynęli, w kapitanacie portu sprzedali zgrabną opowieść o burzy, piorunach i poślizgnięciu się Jonasza, na skórce od banana. Tymczasem Jonasz, pewny swej śmierci, siedząc okrakiem na jednej z dryfujących walizek, testament rylcem na skórzanym wieku spisywać począł. I ani się obejrzał jak noc nastała. A przynajmniej mu się tak wydawało. A to nie noc było, a ryba ogromniasta, Wielorybą zwana, która przez przypadek Jonasza połknęła. I siedział Jonasz trzy dni w brzuchu ryby, czekając aż ktoś włączy w końcu światło. A ponieważ tak się nie stało, wkurzony, że nie może dokończyć pisania testamentu, precz rzucił swój rylec. Lecący rylec, trafił Wielorybę w migdałki , co odbiło się zarówno na rybie, jak i na Jonaszu. Wielorybie bowiem się odbiło i jak dziecku ulało, gdyż to młoda jeszcze Wieloryba była. W treści żołądkowej znajdował się również nasz Jonasz wraz z walizką, ale już bez rylca. I taki, brudny i śmierdzący wylazł na plażę gdzie jak się okazało, opalał się tłum Asyryjczyków. W taki to, niecodzienny sposób, Jonasz trafił tam gdzie mu kazał Pan. Do Niniwy. Asyryjczycy, przekonani iż Pan, następnych, rybą cuchnących, wysłanników przysyłać zacznie, poddali się jego woli. I rzezać sobie napletki poczęli. A Jonasz? Jonasz walił rybą aż do końca swego żywota.
„Zaprawdę powiadam ci Jonaszu, udasz się do Niniwy, stolicy Asyrii, by naród ten ku Izraelowi przekonać. Iżby ci wstrętni Asyryjczycy nie podskakiwali mi jak pajacyk na gumce” – tak rzekł Pan do Jonasza, sługi swego. A kiedy Jonasz to usłyszał, cichaczem spakował dwie walizki i w mroku nocy przekradł się na łódź wielgachną, w zupełnie przeciwną stronę się udającą. Marynarze przyjęli go z otwartymi rękoma, bo walizy jadłem i napitkiem wszelakim miał napchane a i wiadro posrebrzane, które przytachał ze sobą, mogło się w czas późniejszy przydać. Ale nie upłynąwszy nawet pół dnia, okazało się, iż walizy Jonasza pustkami świecą, a wiadro sam Jonasz pogiął, bo na nim usiadł. Marynarze, nie mając natenczas żadnego interesu w przewożeniu obiboka i darmozjada, wypierniczyli go za burtę, razem z wiadrem i pustymi walizami. W Tarsziszu, dokąd dopłynęli, w kapitanacie portu sprzedali zgrabną opowieść o burzy, piorunach i poślizgnięciu się Jonasza, na skórce od banana. Tymczasem Jonasz, pewny swej śmierci, siedząc okrakiem na jednej z dryfujących walizek, testament rylcem na skórzanym wieku spisywać począł. I ani się obejrzał jak noc nastała. A przynajmniej mu się tak wydawało. A to nie noc było, a ryba ogromniasta, Wielorybą zwana, która przez przypadek Jonasza połknęła. I siedział Jonasz trzy dni w brzuchu ryby, czekając aż ktoś włączy w końcu światło. A ponieważ tak się nie stało, wkurzony, że nie może dokończyć pisania testamentu, precz rzucił swój rylec. Lecący rylec, trafił Wielorybę w migdałki , co odbiło się zarówno na rybie, jak i na Jonaszu. Wielorybie bowiem się odbiło i jak dziecku ulało, gdyż to młoda jeszcze Wieloryba była. W treści żołądkowej znajdował się również nasz Jonasz wraz z walizką, ale już bez rylca. I taki, brudny i śmierdzący wylazł na plażę gdzie jak się okazało, opalał się tłum Asyryjczyków. W taki to, niecodzienny sposób, Jonasz trafił tam gdzie mu kazał Pan. Do Niniwy. Asyryjczycy, przekonani iż Pan, następnych, rybą cuchnących, wysłanników przysyłać zacznie, poddali się jego woli. I rzezać sobie napletki poczęli. A Jonasz? Jonasz walił rybą aż do końca swego żywota.
24.05.2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz