Ale laska!- pomyślał żółw Maciuś zobaczywszy stojącą o 100 metrów od niego, żółwicę Krysię w mini skorupie. Zdecydował się, że tym razem Krysia musi być jego. Rzucił się więc pędem w jej stronę. Jak szaleńczy musiał to być bieg może świadczyć to, że żółw Maciuś zrobił pierwszy metr w rekordowym czasie pół godziny.
Kątem oka zauważył jednak, że nie jest osamotniony w swoich wysiłkach. Od śmietnika oderwał się bowiem cień żarłocznego żółwia Grzegorza. Maciuś na ten widok mógł zareagować tylko w jeden sposób. Przyspieszył swój bieg. Z początku żółw Grzegorz miał przewagę, jednakże po dwóch godzinach biegu nie zauważył stojącego przed nim słupa wysokiego napięcia i uderzywszy weń, boleśnie potłukł sobie skorupę. Żółw Maciuś wysforował się w ten sposób na czoło wyścigu. Niestety, musiał się też zatrzymać, gdyż zapomniał po co w ogóle biegnie. Po dwóch dniach oba żółwie dotarły na miejsce, mniej więcej w tym samym czasie. Cóż z tego, kiedy żółwica Krysia poszła już do domu. -Ale laska-powiedział żółw Grzegorz patrząc na żółwia Maciusia swymi krótkowzrocznymi oczyma.
Bardzo mi przykro ale resztę utworu wycięła mi cenzura, twierdząc że jest obleśna. Mogę tylko dodać że żółwica Krysia wcale nie poszła do domu, tylko przejechała ją ciężarówka z jogurtem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz