*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

czwartek, 24 lutego 2011

Z Notatnika Kapitana Żbika

Nazywam się Żbika na imię mam Kapitan. Dzisiaj będąc w toalecie, zauważyłem nabazgrany na ścianie napis, cytuję "Pułkownik Rzelazny jest guupi i ma pryszcze".Piszący te słowa był słaby z ortografii, gdyż nazwisko naszego ukochanego szefa napisał przez "rz". Natychmiast przystąpiłem do zlikwidowania tej pomyłki i na tym właśnie zastał mnie pułkownik Żelazny pisany przez "ż"z kropką. Pułkownik, nie słuchając moich tłumaczeń, bezczelnie wytrzaskał mnie po pysku. Pół dnia spędziłem na szukaniu mojej szczęki, która jak mi się wydawało, wpadła do muszli klozetowej. Szczęki nie znalazłem, za to udało mi się wyłowić cukierek znanej firmy "E. Wedel", dawniej "22 Lipca",dawniej "E. Wedel". Była to chyba jedyna słodka chwila tego dnia. Papierek wyrzuciłem do kosza.
Ciągle zagniewany na mnie pułkownik Żelazny, zlecił mi spenetrowanie subkultury miejskich kieszonkowców. Pierwsze co zrobiłem to wsiadłem do pierwszego lepszego tramwaju. Doszedłem bowiem do wniosku, że kradzieże kieszonkowe zdarzają się najczęściej właśnie w tramwajach. Nie zauważyłem jednak, że pierwszy z tramwajów jechał do zajezdni. A po za tym był całkowicie pusty. Ponieważ zajezdnia znajdowała się za miastem, kilka godzin zajął mi powrót do cywilizacji.Na rogatkach, wsiadłem zmęczony jak diabli do następnego tramwaju z myślą o jak najszybszym dotarciu na komendę i wypiciu szklanki herbatki lurki,parzonej przez naszego kaprala Kluchę. Tłum w tramwaju był nieznośny. Wszystkie miejsca siedzące, zajęte były przez żwawych i rumianych emerytów. Mimo że słaniałem się na nogach, nie pokusiłem się aby któregoś z nich zastrzelić z mojej broni służbowej i w ten sposób zająć wakujące krzesełko. Nawet nie mógłbym tego zrobić i to nie ze względów moralnych, tylko dlatego,że stałem ściśnięty jak sardynka i nie mogłem opuścić ręki do kabury. Kiedy tłum się rozluźnił i mogłem dać w końcu odpocząć moim umęczonym nogom okazało się, że ja też muszę już wysiadać. Tak też uczyniłem. Wydało mi się jednak,że wysiada mi się o wiele lżej niż mi się wsiadało. Już stojąc na trotuarze,przekonałem się skąd wzięło się u mnie takie wrażenie. Wysiadłem bowiem lżejszy o teczkę aktówkę, po której pozostała mi tylko skórzana rączka,o kaburę wraz z moim ulubionym pistoletem i bez guzików w mundurze. Najbardziej zdziwiło mnie jednak to, że komuś udało się wyciągnąć moją bieliznę osobistą w postaci majtek i podkoszulka pomimo tego, że wierzchnią odzież miałem ciągle na sobie. Ledwie udało mi się dowlec na komendę. Przechodząc obok jednego z pomieszczeń, przez uchylone drzwi dojrzałem leżącą na biurku kaburę wraz z zawartością oraz teczkę aktówkę ze świńskiej skóry. Doszedłem do wniosku że któryś z porządnych obywateli, odniósł moje rzeczy na komendę.Wziąłem więc kaburę i teczkę ze sobą.
Siedzę w swoim pokoju i czekam na przybycie pułkownika Żelaznego. Pułkownik powiedział,że jak złapie tego frajera, który zarąbał mu pistolet i teczkę to mu urwie głowę i napcha trocinami. Zapobiegliwie, przykleiłem sobie głowę do ramion taśmą klejącą. Nazywam się Żbik a na imię mam Kapitan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz