*********************************** STRONA ZAWIERA TEKSTY OBRAZOBURCZE!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO**************************

czwartek, 24 lutego 2011

Z Notatnika Kapitana Żbika

Nazywam się Żbik a na imię mam Kapitan. Pułkownik Żelazny w przypływie zaufania, zlecił mi zakup bombek na swoją choinkę. Razem z kapralem Kluchą, udaliśmy się radiowozem na najbliższy bazar gdzie namiętnie handlują obywatele ze Wspólnoty Niepodległych Państw. Praktycznie nie miałem kłopotu z zakupem tego świątecznego asortymentu. Zdobyłem cały worek bombek i nawet nie zapłaciłem, bo każdy z handlujących zapytany o bombki, krzyczał tylko "Job twoju mać" i uciekał w popłochu pozostawiając towar. No cóż, takie są właśnie święta. Gorący okres. Dla kaprala Kluchy okazał się chyba zbyt gorący, bo kiedy go zobaczyłem był całkiem nagi a przyrodzenie zasłaniał sobie służbowym pistoletem, popularną TT-tką. Okazało się, że kapral Klucha padł ofiarą hazardu. A ściśle mówiąc, gry w trzy karty. Obiecanych profitów nie zdobył, natomiast pozbawiony został czapki, munduru, bielizny i kalesonów w czerwone grochy. Ich żałował najbardziej. Zabrałem go do radiowozu i przykryłem workiem z bombkami. Pojechaliśmy na komendę. Pułkownik Żelazny był i zajęty i kazał mi jechać do siebie, do domu i ubrać mu choinkę. Wziąłem klucze od mieszkania pułkownika i pojechaliśmy. Kapral Klucha nie za bardzo nadawał się do ubierania choinki, bo sam był goły jak święty turecki. Tak więc zabrałem worek i udałem się na górę. Po pół godzinie obwiesiłem całą choinkę. Bombek było tak dużo, że część położyłem pod choinką. Zszedłem na dół i dałem kapralowi pusty worek. Kapral Klucha ubrał się w niego i wyglądałby na średniowiecznego ascetę, gdyby nie jego spasły pysk i pijacki nos. Pułkownik podziękował mi za ubranie choinki i kaprala Kluchy. Zapytał mnie ze śmiechem, czy aby na pewno powiesiłem bombki szpicami w dół. Potwierdziłem to z równym uśmiechem i dostałem od pułkownika tabliczkę czekolady Wedla i połówkę Snickersa. Pułkownik Żelazny pojechał do domu. 
Siedzę w swoim biurze i pożeram czekoladę. Muszę ją szybko zjeść. Dzwonił pułkownik. Podobno jego mieszkanie wyleciało w powietrze. Ekspert stwierdził, że ktoś obwiesił choinkę granatami, zawiązując nitki na zawleczkach. Nie wiem czy zdążę zjeść Snickersa bo pułkownik powiedział że wsadzi mi bombkę w usta. Nazywam się Żbik a na imię mam Kapitan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz